From Poznań, the town of Kórnik is a nice excursion. Here you can visit the small and manageable Kórnik Castle. The neo-Gothic castle was built in the mid-19th century by order of the Polish Działyński family. In addition to the neo-Gothic, you can discover elements of orientalism that was fashionable in the 19th century both inside and outside. The castle was partly designed by the German architect Karl Friedrich Schinkel. In the 1920s, the Polish state acquired the castle together with the art collection and the adjacent 40-hectare arboretum. You can visit the living quarters of the castle on two floors. The rooms are fully furnished and the most diverse objects and artefacts are exhibited in numerous display cases. Despite its wealth, the castle feels very intimate. On the outside, the castle is surrounded by a moat. There has been a castle on this site since the 15th century. From Poznań you can travel to Kórnik by public transport within 1 hour. You can do this by bus from the train station «Poznań Główny - Dworzec Autobusowy». However, for us it was more convenient to travel from the centre of Poznań by tram to the stop «Rondo Rataje» and then change to the bus at the large bus station. We spent almost an entire day visiting Kórnik Castle and the arboretum. The entrance fee for the castle and arboretum is low and the audio tour for the castle is definitely worth it. In Kórnik you will also find a few shops and a few restaurants, cafés, ice cream parlours, terraces and snack bars. Make it a pleasant trip and enjoy a day outside...
Read moreSpore rozczarowanie. Wreszcie wybraliśmy się do tego słynnego, zasłużonego, wyjątkowego Kórnika - i już na wstępie niesmak. Po długiej podróży w celu zaspokojenia potrzeb ducha i wiedzy człowiek nierzadko musi zaspokoić wpierw potrzebę naturalną. "Toaleta proszę na zewnątrz, przez parking i za barem". A tam zonk - 5 zeta, zbliżeniowo oczywiście.
Że hę? Państwowe muzeum z płatną toaletą? Ale po chwili wszystko staje się jasne - toaletą zarządza ten sam, jak to się dziś mówi, operator, co parkingiem i knajpką. Jak by to ująć, by nie zabrzmiało oskarżycielsko-spiskowo... Partnerstwo publiczno-prywatne wydaje się bezpiecznym określeniem.
A po zakupie nietaniego biletu ktoś, kto nie dysponuje middle level wiedzą o Polsce XIX-wiecznej, będzie w kropce. W zasadzie o co kaman? Czemu ta miejscówka taka ważna i czemu warto tu było przyjechać? Bo żadnej ulotki, tabliczek, krótkiego choćby info, jak w każdym zamku, pałacu, kościele czy innym historycznym obiekcie - o znaczeniu miejsca, jego historii. Coś można wywnioskować z opisów poszczególnych pomieszczeń, ale kim byli Zamoyscy, czym się zasłużyli, jaką działalność i z jaką intencją pod zaborami prowadzili w Kórniku - to trza już pamiętać ze szkoły.
Sory, wróć, jest apka przewodnik - to, że nie każdy lubi ściągać tuzin apek do wszystkiego, jest oczywiście problemem technofoba, rzecz w tym, że bez uprzedniego dogłębnego riserczu w necie przed wizytą tego, że jest apka, się człowiek nie dowie. Zero info przy wejściu, w sieni, przy budce biletowej.
Idźmy dalej... tylko po co? Bo organizacja i opis wystawy przypomina - co w sumie jest jakimś walorem poznawczym, dowiadujemy się, jak wyglądały pierwociny samej instytucji muzeum - XVIII-wieczny gabinet osobliwości. Albo prezentowaną w Kórniku kolekcję etnograficzną któregoś tam hrabiego Zamoyskiego, który z wojaży po egzotycznych dzikich krainach przywoził ciekawostki, durnostojki oraz autentycznie wartościowe artefakty bez żadnego klucza, ot tak, co mu wpadło w oko. Wędrujemy po salach i tu mamy ołtarz z Paryża, tam dzidę z Polinezji i pagaj z Nowej Gwinei, po lewej konterfekt ciotuni, po prawej mundur ułana, a tu nocnik księżnej.
Ktoś powie: piękny pałac, klimat magnackiej rezydencji, mnóstwo ciekawostek, kolo czepia się detali - okej, ale nie mówimy o izbie pamięci gminy Suszczyborek, w przypadku której należałoby docenić wysiłek, tylko o wybitnym, o dużym znaczeniu obiekcie muzealno-kulturowym zarządzanym przez PAN, instytucję naukową pełną ekspertów i akademików dziedzin różnorakich, i z głęboką wiedzą, i z doświadczeniem popularyzatorskim.
Pomińmy już, że na każdym kroku jest podkreślone, jakim to gestem był dar Zamoyskich dla narodu polskiego, tylko że co narodowi po nim, skoro korzysta z daru naród wybrany, gdyż 2/3 pałacu jest "no entry, przejście służbowe".
Gdyby to była kolekcja motopomp strażackich zorganizowana przez pana Władka, miejscowego pasjonata - wszystko spoko. Ale jak na unikatowe miejsce pamięci jednego z najbardziej zasłużonych polskich rodów i jednej z najbardziej zasłużonej instytucji patriotyczno-niepodległościowej, będącej w gestii szacownej akademii nauk - dwa z plusem, no, naciągana...
Read morePrzybytek ten oto imponuje zgrabnością i stanem zachowania. Dla miłośników tego typu obiektów pozycja obowiązkowa wśród polskich zamków, dla niedzielnych łowców muzeów ciekawa opcja na urozmaicenie czasu bez nabawienia się pęcherzy od łażenia po nadmiernych wystawach. Natomiast: Obiekt szczyci się popisowymi posadzkami, których nie widać przez porozrzucane wszędzie dywany, z których oczywiście nie wolno schodzić. Gdy już wyleczymy lub przyzwyczaimy się do chronicznego bólu szyi przez gapienie się pod nogi lub w poszukiwaniu muzealnego wartownika, który tylko czyha aż zbyt ochoczo skierujemy się w stronę jakiegoś eksponatu, możemy podziwiać sporo historycznych ciekawostek w postaci mebli, obrazów, uzbrojenia i wszystkiego, co było obiektem kleptomańskich zapędów ówczesnych landlordów. Muzeum dla ludzi w sandałach to wycieczka na ok. 1h zwiedzania, dla Wołoszańskich i Mścigniewów - przynajmniej drugie tyle. Chcesz przyjechać na zwiedzanie? Nie tak prędko, plebejuszu! Ledwie przednia oś Twojego Opla Astry 1.4 przekroczy próg wjazdu, wyskoczy do Ciebie zamkowy gwardzista-woźny w odblaskowo-seledynowej kolczudze z elektroniczną księgą ewidencji mechanicznych koni - myto wynosi 13zł/2h. Cena za wstęp na zamek/muzeum (stan na marzec 2024) to 28zł (normalny). Myślisz sobie, obejrzawszy puchary do wina i miodu pitnego - pójdę przedmuchać cewkę moczową. Wolnego, niegodziwcze! Nie ma toalety na terenie zamku, trzeba wyjść do pobliskiej przyzamecznej kawiarni. Jak już pokonasz z pełnym pęcherzem 6 tuzinów schodów, 500m korytarzy, 458m dywanów, przejdziesz mostem przez fosę i pobrykasz pośród chrzęszczącego żwiru w stronę karczmy to się co? Jajeczko. Toaleta płatna dla zwiedzających. Im więcej spłukań kibelka na dzień, tym drożej. Żeby wejść za free, musisz być klientem kawiarni - kup Pan kawę. Ale kawiarnia należy do muzeum. W muzeum nie ma toalety. Za toaletę trzeba płacić. Bo przyszedłeś zwiedzać, a nie się, za przeproszeniem, na zamek załatwiać. Czego nie rozumiesz? Nie ma takiego muzeowania! Wychodząc o 0,7 litra (lub 1,5kg) lżejszy, widzisz na lewo zielone alejki - jak nic to błonie vel park należący do zamku. Myślisz sobie: zajdę sobie na krótki spacer, popatrzę jak zające ćwierkają i jak dzięcielina pała, a i ciekawsze ujęcie z zamkiem do selfiacza na Epulsa będzie. Wolnego, wsioku! Wstęp do parku kosztuje. Cóż, waszmości, tu o wrażeniach nie opowiem, gdyż na tym etapie wymiękłem. W parku zapewne kręciłby się jakiś Biały Miś, Kurak lub inny Prawie Bez Głowy Nick, który oczywiście załapałby się do kadru za jedyne 20zł. Konkludując: wspaniały to obiekt, nie zapomnę go nigdy. Aż dziw bierze, że na piętrze nikt nie oferował zestawu żeliwnych garnków czy też jakiejś miesięcznej subskrypcji na parking bez reklam. Polecam (nieco zdawkowo) tego Allegrowicza. Wypad dobry na raz. Z pustym pęcherzem....
Read more