Zachęcona opiniami wybrałam się dziś z rodziną do Gospodarstwa Jeziorkowo. Staliśmy dłuższą chwilę pod bramą, kiedy Pani rozmawiała przez telefon, zauważyła nas i nawet po skończonej rozmowie nie machnęła chociażby ręką. Było nam głupio otworzyć sobie samemu bramę i wejść na cudzą posesję, ale bardziej kulturalnie nie mieliśmy możliwości. Już po słowach "dzień dobry" moja euforia minęła, a kiedy dowiedzieliśmy się, że mamy się cofnąć za bramę i przeczytać cały regulamin, czego Pani oczywiście nie powiedziała uprzejmie tak samo jak słów "dzień dobry" to mój mąż chciał zamiast do regulaminu wrócić po prostu do samochodu, jednakże szkoda dziecka, bo po coś się je ciągnęło w tych korkach do tego miejsca. Po przeczytaniu regulaminu, który w zasadzie nie wniósł w nasze życie nic, gdyż był oczywisty, każdy wie, że kura może udziobać, wróciliśmy do Pani, aby zapłacić za wejście i "wiaderko" karmy. Wiaderko to mocno przesadzone słowo, ponieważ w jego środku znajdują się cztery plastikowe kubki wypełnione w 1/3 pożywieniem dla zwierząt. Zwierzęta, gdy tylko nas zobaczyły z tym wiaderkiem to z kurami na czele nas staranowały. Patrząc na to co i w jakim tępie jadły można wywnioskować, że są po prostu wygłodniałe i zrobiło nam się ich żal. Kury tak głodne, że jadły nawet suchą karmę dla psa, bynajmniej nie tę dla szczeniąt. Jadły to niestety też za słabe słowo, ponieważ One połykały ja w całości, jak? Nie wiem, bo była 6 razy większa od dzioba. Jedyne zadbane są alpaki, które jak można się domyślić po stronie www Gospodarstwa są jego wizytówką, ale raczej cierpią na tym pozostałe zwierzęta takie jak kot, który z głodu podjadł nam nawet pietruszkę przeznaczoną dla innych zwierząt (wg. rozpiski na kubaczkach). Kiedy weszliśmy na duży wybieg przyszła Pani i robiła mam zdjęcia niczym paparazzi nie pytając nas w ogóle o zgodę. Mam nadzieję, że nigdzie w sieci się nie pojawią, ponieważ NIE WYRAŻALIMY na nie zgody. Po tej wizycie jest mi po prostu przykro, że istnieją w XXI wieku takie miejsca, gdzie zwierzęta dostają pożywienie tylko wtedy, gdy ktoś obcy im je wykupi u właściciela, niestety przeczytałam kilka opinii w których ludzie piszą, że tak właśnie im powiedziała właścicielka... 😓 Edit: zdjęcie zostyły udostępnione być stosownej zgody z...
Read moreŚMIECH NA SALI! STRATA CZASU I PIENIĘDZY! Zarezerwuj bilet tylko po to by na miejscu okazało się, że wcale rezerwacja nie jest potrzebna. Zapłaciliśmy za bilety 30 zł ( 15 osoba ) + obowiązkowe wiadereczko do karmienia ( w którym mała marchewka pocięta w paseczki, garstka psiej karmy + garstka ziaren pszenicy dla kur).
Reklamują się jako miejsce, gdzie można pospędzać czas ze zwierzętami, pogłaskać je lub nakarmić. Zapomnieli dodać tylko, że nie będziecie tam mieli chwili prywatności, ponieważ przez cały nasz pobyt byliśmy śledzeni przez pracowniczkę z telefonem, która podczas każdej nawet najmniejszej próby karmienia lub głaskania alpak robiła zdjęcia bez pytania...
Na miejscu jest tyle zwierząt co na każdym prywatnym gospodarstwie : 3 świnie, które tylko śpią w stajni i nie są wcale zainteresowane 3 psy, które z opisanymi rasami na ich stronie nie mają nic wspólnego 9 kotów, które ponoć ktoś kiedyś widział alpaki - z nimi zabawa była dość krótka... podeszliśmy z przekąskami i po zrobienia kilku fotek przez pracownice zrezygnowaliśmy z wycieczki. 2 kury rasy silka - są za ogrodzeniem do którego nie ma wejścia. Bardzo zaniedbane i wyglądały jakby miały rany na grzebieniu. kilka kur niosek para gęsi - z całej wycieczki te gęsi i kury to był największy plus, ponieważ jako jedyne były zainteresowane, oswojone i bardzo przyjacielsko nastawione do człowieka. kozy - również jako plus, ponieważ znajdują się poza zasięgiem "Pani Fotograf", więc można w spokoju je nakarmić.
OGÓLNA OCENA
Gdyby była taka możliwość to wystawiłbym 0, ale niestety dałem 1/5. Jak wyżej, nie polecam. Każde przydomowe gospodarstwo ma więcej do zaoferowania niż te tutaj. Zwierzęta mają bardzo małe wybiegi i niektóre z nich są zaniedbane. Miejscem powinien zainteresować...
Read morePrzed przyjazdem czytałam opinie i niektóre mówiły, że miejsce jest "zaniedbane" albo "brudne". Fakt faktem, jeśli ktoś spodziewa się wychuhanego ZOO ze żwirowymi wysypanymi alejkami i białymi ławeczkami, gdzie można usiąść wśród przyjaznych i łaszących się do ludzi zwierząt jak w Disneyowskim filmie, może być nieco zawiedziony. Za to uważam, że jeśli ktoś chce zobaczyć jak wygląda gospodarstwo, poznać zwierzęta - które mogą mieć ochotę na kontakt, bądź nie - i może nieco ubrudzić sobie buty w błocie - to powinien wpaść jak najbardziej. Do spaceru z alpakami jest fajne wprowadzenie, w tym też nacisk na to że to jednak żywe zwierzątko, a nie pluszak, i niekoniecznie może mieć ochotę na uściski na wstępie i na głaskanie w każdym możliwym miejscu. Po placu biegają kury i dwa przyjazne pieski, które również można pogłaskać :) Samo miejsce sprawia wrażenie, jakbym miała 10 lat i pojechała do babci na wieś, fajne uczucie, trochę cofnięcie się do czasów, jak miałam gdzieś czy akurat wdepne w kozi bobek czy nie. Nawet mogłam trochę oswoić nieco swoją "gęsią traumę" (Chociaż dalej preferuje zachować do gęsi rozsądny dystans 🤣). Sami gospodarze bardzo przyjaźni i chętnie odpowiadają na pytania. Na plus informacje o tym, że na terenie pracują osoby z autyzmem, bo ja sama mam nieco inny umysł i cieszę się, że można mówić o tym coraz bardziej otwarcie. Fajne miejsce, najbardziej pasuje mi do niego słowo "naturalne" i...
Read more