Szpital powstał z inicjatywy Towarzystwa Opieki nad Umysłowo i Nerwowo Chorymi Żydami. Początkowo znajdował się przy ulicy Wólczanskiej, następnie Jana Kochanowskiego. Trzydziestomorgowy teren kupiono za biżuterię ofiarowaną przez Zofię Endelmanową. Jego głównym organizatorem był Samuel Goldflam, który kierował szpitalem do 1926. Początkowo lecznica miała 95 łóżek. W 1910 powstał kolejny pawilon, przeznaczony dla kobiet, a w 1926 dobudowano jeszcze jeden. W 1935 był to już duży zakład, na 275 łóżek. Do Zofiówki, zawdzięczającej swą nazwę imieniu fundatorki, trafiali niezamożni w większości Żydzi, których leczono bezpłatnie. Utrzymanie pewnej, niewielkiej liczby chorych, finansowały ich rodziny, lub gminy prowincji, z których pochodzili pacjenci. Leczenie schorzeń nerwowych i psychicznych w podobnych zakładach było wówczas nowością. W 1900 w Niemczech powstała pierwsza tego typu placówka w Europie – mieściła się w Zehlendorf pod Berlinem. W otwockim sanatorium stawiano na przywrócenie pacjentów społeczeństwu, a ważnym elementem terapii była praca1. Kolejnymi kierownikami szpitala byli Gotlib Kremer i Rafał Becker. W latach 30. było to największe sanatorium w Otwocku[3]. W zakładzie wykorzystywano nową wówczas metodę uspołeczniania chorych przez pracę. W 1932 dyrektorem szpitala został psychiatra Jakub Frostig, a jego zastępcą był Izaak Frydman. W czasie okupacji Zofiówka mieściła się na terenie getta „Kuracyjnego” w Otwocku. W 1940 panowały tam głód i straszne warunki. Zofiówka była pod zarządem nazistowskiego lekarza Josta Walbuma. Był to z rozkazu Niemców jedyny zakład dla umysłowo chorych Żydów na terenie Guberni. W 1941 znajdowało się tam 350 chorych. We wrześniu 1941 do szpitala trafili pacjenci krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. dr. Józefa Babińskiego[4]. W czasie likwidacji getta w Otwocku od 19 sierpnia 1942 w szpitalu zamordowano około 110-140 osób; część rozstrzelano na miejscu, resztę wywieziono do Treblinki. Niemcy spędzili chorych i personel do pawilonu I „Zofiówki”. W czasie likwidacji szpitala część personelu była w stanie uciec karetką sanitarną do Warszawy. Wyjechał dr Stefan Miller z żoną, a samobójstwo popełnił dr Maślanko, dr Lewinówna, a także szef „Zofiówki” – dr Włodzimierz Kaufman, dr Dorota Lewi i kilkoro innych lekarzy[5]. W połowie 1943 w Zofiówce oraz w sanatorium „Brijus” powstał ośrodek w ramach akcji Lebensborn – niemieckiej instytucji opiekuńczo-charytatywnej do „odnowienia krwi niemieckiej” i „hodowli nordyckiej rasy nadludzi”. Ośrodek nazywał się „Lebensborn Ostland”[6] Oba ośrodki zostały przejęte przez Niemców po likwidacji otwockiego getta w sierpniu 1942[6], miały pomieścić ok. 100 matek i 150 dzieci, stając się „wzorcowymi placówkami w Generalnym Gubernatorstwie prowadzonymi przez SS”. Urządzenia i wyposażenie dostarczono z ograbionego getta warszawskiego. Zakład zajmował się również germanizacją dzieci polskich i przystosowaniem ich do adopcji w rodzinach niemieckich. Matka Juliana Tuwima – Adela Tuwim – po próbie samobójczej została umieszczona w Zofiówce, kiedy lekarzem naczelnym był jeszcze Piotr Frostig. Jako prywatna pacjentka Apolonii Rybak została przeniesiona poza getto do domu przy ul. Ceglanej, a następnie, po likwidacji getta, kryta w domu swej opiekunki przy ul. Reymonta 1 (obecnie 7). Została zabita w tym domu, a jej zwłoki zakopane na terenie...
Read moreWhen I think of a day outing with the family I think of going down to the Abandoned Jewish mental asylum for a bit of urban exploring.
This is an absolute gem for Urbex. Full of hidden secrets and rooms containing the secrets of their former selves. Each area tells almost a different story of what was before, then, and what is now the piques the curiosity of anyone walking through it and the house itself is a marvel of old architecture and how sturdy it can be(see the tree delicately smashing into the facade of the building). In the place you can see many beautiful things such as the empty X-ray room, demonic murals, that creepy eye that follows you in the empty cafeteria, and a variety of debris.
No sign of homelessness and very few traces of party goers, more likely a person here and there explores and forgets to clean up after themselves. Most likely you'll meet urban explorers, instagrammers, and paintball enthusiasts at this location.
Its also located adjacent to the desecrated and defiled church, a Mexican restaurant and few other...
Read moreOj ludzie ludzie.. " nie straszy " " nie straszy ".. Mało wiecie o tym miejscu i jego mrocznych zakamarkach,dlatego twierdzicie że nie straszy.. A wystarczy przyjść po 1.00 Zejść do piwnic i wejść tam gdzie nikt do tej pory nie wchodził.. A zapytacie gdzie? No właśnie.. Jest w piwnicach takie miejsce gdzie jest bardzo ale to bardzo wąska szczelina w rogu dwóch schodzących się ze sobą ścian.. Tam jak się przecisniemy z trudem To odrazu czuć moc! A to dopiero początek.. Za szczeliną jest długi bardzo mroczny i ciemny wąski korytarz. Czuć z niego przerażający powiew " dziwnego " ciągu powietrza Tunel ciągnie się ze sto metrów i potem rozbiega w tak różne korytarze że uprzedzam jest potem problem znaleźć drogę powrotną a tam z latarkami dzieją się bardzo ale to bardzo dziwne rzeczy.. Zawsze wszystkie latarki gasną,a telefony momentalnie zaczynają tracić energię w bateriach..!! Gdy już zaczyna wszystko padać i nastaje brak możliwości swiecenia czym kolwiek to dopiero zaczyna się jazdą.. Byliśmy w 8 osób każdy w odległości 3 m od siebie a każdy z nas słyszał przerażające głosy i czuł jak dziwne istoty przechodziły tak blisko nas że każdy miał wrażenie jakbyśmy szli wszyscy reka w rękę ze sobą,a każdy trzymał dystans 3 metrów!! Dziwne dźwięki, jęki, stękania... Było słychać odgłosy jak coś biegało po korytarzach w naszej okolicy i dziwnie skomlalo jak jakieś zwierzę.. Nie mogliśmy znaleźć drogi powrotnej, każdy zaczynał popadać w paranoję i czuł na plecach oddech czegoś co nie chce nas z tamtad wypuścić.. Dopiero gdy za pomocą specjalnego sprzętu wytwarzającego wysoką częstotliwość Hz wypuściliśmy dźwięk na naprawdę wysokiej częstotliwości udało się by na chwilę wszystkie paranormalne zjawiska ustąpiły.. Zadziałała latarka i udało nam się szybko znaleźć drogę powrotną choć z pośpiechem wychodziliśmy wszyscy z tej szczeliny tego korytarza to czuliśmy na sobie jak coś cały czas za nami podarzalo i nie chciało byśmy stamtąd wyszli.. Do teraz mam ciarki jak o tym wspominam i opisuję to zjawisko.. Jeśli uważacie że nie straszy,tzn że do tej pory nikt z was nie przeszedł przez wąska szczelinę do mrocznego tunelu po drugiej stronie tej szczeliny.. Uprzedzam że jest trudno się spowrotem wydostać,bo dzieją się zjawiska nie do opanowania...
A jeśli wam mało wrażeń polecam odwiedzić między 2.30-3.00 nieopodal kaplicę.. Z Kochanowskiego trzeba skręcić w Klonową w lewo i przejść kilka metrów a po prawej będzie Kaplica. Tam to jest dopiero " opętanie"
No i dalej jest " stare sanatorium" Tam po 3.00 to już w ogóle wam...
Read more