I visited your place with my friend yesterday, the 3rd of February, we paid at 20:42 but left an hour later. Firstly we got the raw seafood on our plates and gave them to the chef, then we had already cooked meals while we were waiting for the seafood. The thing is that the seafood my friend had was extremely spicy and not cooked properly, while others were not, including what I had. The chef had added a weird-tasting sauce as well when again, none other products had. Not to mention none of the staff notified us about adding any additional spices or sauces. When we finished and left both of us were not feeling well, but we thought it was just because of the amount of food. Also, when my friend tried to give the plate back to the staff, she was told to eat it all or she would have to pay a fee for the food left, so she ate it all. Today, my friend had to stay at home all day because of food poisoning, feeling sick, stomach ache and heavy stomach upset. As it was the only food we had last evening it is obvious why and where did it come from. It is very disappointing as we are on our vacation here and that’s not a pleasant...
Read moreObiad w tym miejscu zainspirował mnie do napisania dłuższego komentarza. Bo jak już się człowiek psychicznie spoci, to przynajmniej niech z tego będzie jakaś rozrywka.
Wystrój: Galeria zdjęć obiecuje coś na pograniczu futurystycznej elegancji i szkolnej stołówki z lat 90. Na miejscu okazuje się, że jesteśmy w krzyżówce baru dworcowego z halą produkcyjną pralni chemicznej. Wystrój próbuje nas przekonać, że to „miejsce z klimatem” – i rzeczywiście, klimat jest, o ile marzysz o uczuciu jedzenia w magazynie z odgłosami szorowania blach. Wisienka na torcie? Biuro menedżera/prezesa/człowieka-od-wszystkiego, które znajduje się tuż pod barem. Facet siedzi tam jakby był w piwnicy, w otoczeniu środków do prania, paczek chusteczek, ścier, dokumentów i gratów wszelakich. Czysta magia. Pół metra dalej: fontanna czekolady. Tak, to się naprawdę dzieje.
Jedzenie: Trzy gwiazdki – jedna za to, że w ogóle było co jeść, druga za ilość (sporo tego było), a trzecia... nie wiem, może za odwagę. Bufet z daleka wygląda imponująco. Z bliska – już nie bardzo. Krewetki wyglądają, jakby mieszkały w tej wodzie od tygodnia, czereśnie z nalotem, który można by analizować pod mikroskopem. Wok? Pierwsze danie: spalona niespodzianka - dostałam z przypalonymi kawałkami jakiegoś "czegoś", przez co cała potrawa przeszła smakiem spalenizny. Drugie było przesolone. Z krewetek nie chciały schodzić pancerzyki, a te większe były suche i twarde. Największa atrakcja? Fontanna czekolady. Gdyby była z whisky, może by to wszystko miało sens.
Obsługa: Mam pytanie: kto im kazał tam być?! Autentycznie – wyglądają, jakby się właśnie dowiedzieli, że ich życie to żart. Snują się jak dusze potępione – nie wiadomo, czy im smutno, czy po prostu mają reset systemu. Jedna jedyna pani z kokiem nisko – wyglądała, jakby jeszcze chciała żyć. Szacunek. Pozdrawiam serdecznie. Trzymaj się tam, dziewczyno.
Klimat: Dla miłośników absurdu i survivalu miejskiego. Jak ktoś ma dosyć konceptów z modnych knajp, gdzie wszystko działa – to tu znajdzie coś na odtrutkę. Na wejściu wszystko wydaje się okej. Dopóki nie zobaczysz podłogi przy bufecie. Brudnej i tłustej. Potem zauważasz: brak muzyki (cisza? nie – kuchenny rejwach), plastikową boazerię z lat 90. skontrastowaną ze złotymi dekoracjami i ledami w stylu „weselny disco palace”. Na barze wieża z brudnych szklanek – wygląda jak eksperyment socjologiczny. A obok, wśród złota i blichtru – ścianka z transporterami napojów. Przechodzisz obok, żeby podać talerz do obróbki termicznej, i nagle: PŁYN DO PRANIA. Tak, serio. Obok jedzenia. Im dłużej siedzisz, tym więcej cudów widzisz. To jak escape room, tylko że bez zagadek i z ryzykiem salmonelli.
Na koniec – najważniejsze dla smiałków, którzy zdecydują się tam zjeść: Wino przy wejściu. Smakuje jak herbata malinowa z dodatkiem spirytusu. Ale hej – po dwóch łykach już się tak nie...
Read moreDrew my attention because of social media - unfortunately I won‘t come again sadly :( so much convenience food, most deep fried. It‘s made for a extreme western taste: fatty/greasy, not too spicy, not too flavourful - if you are into this, it might be something for you. I think there are better teppanyaki restaurants like this tho. By the way, I tried to explain 3 times when handing over my teppanyaki plate to the grill I‘d like to have it with low amount of oil/fat (due to blood test next day) - came the same as my friends lol. Best thing was the honey melon haha. Don‘t get...
Read more