If I could I'd give this place six stars! I organised a family gathering for 30 pax on a Sunday. The planning and communication with the management was easy and efficient. The restaurant is huge and obviously very popular, as there were several parties hosted in the main hall and the private rooms, plus individual guests in the restaurant. Despite the business, the service and whole organisation was incredibly efficient and professional. A special kudos to the amazing staff and our lovely waitress Rokosana. It's rare to experince such an amazing customer service!
The food was outstanding. Everything from traditional polish spreads, pickles and cold cuts (we loved the smoked duck), through delicious żurek to one of the best meringue layer cakes with seasonal fruits I've ever tasted, that converted even those who claimed not to like meringue.
The decor in Oycowizna is traditional and really lovely. The outside area offers plenty of attractions for kids, including a large playground and a mini animal farm.
I can't speak for the hotel part, but can truly and highly recommend the restaurant for any...
Read moreOycowizna – uczta dla brzucha, raj dla dzieci, ale… bez sera w burgerze? 😢
Oycowizna to miejsce, które z jednej strony zachwyca klimatem, smakiem i atrakcjami dla najmłodszych, a z drugiej… potrafi trochę zaskoczyć brakiem sera w burgerze (tak, wiem, brzmi absurdalnie). Ale po kolei – bo tu jest o czym pisać!
🍽 Jedzenie – mniam, aż chce się wracać!
Wszystko, co miałem okazję tam jeść – było naprawdę wyśmienite. Od klasycznych dań kuchni polskiej po dania bardziej „na luzie”, jak burger – wszystko zrobione z sercem, pachnące, porządnie doprawione, świeże. Ale… no właśnie, burger bez sera? Serio? Niby szczegół, ale dla fanów klasyki – to trochę jak pizza bez sosu albo schabowy bez ziemniaków. Nie żeby to całkowicie zepsuło odbiór dania, bo burger nadal był bardzo dobry – soczyste mięso, dobre dodatki, fajna buła – ale ten brak sera zostawił lekki niedosyt. Jakby ktoś zatańczył idealny układ, ale zapomniał o ostatnim piruecie.
👨👩👧👦 Dla dzieci? PETARDA. I to taka z błyskiem i konfetti!
Oycowizna rozumie dzieci. Ba! Oni nie tylko rozumieją, oni celebrują obecność dzieci w restauracji. • Plac zabaw? Jest – duży, bezpieczny, różnorodny. • Tyrolka? Jest – emocje gwarantowane! • Atrakcje na specjalne okazje? Tu się dzieje magia: malowanie twarzy, wata cukrowa, popcorn, a nawet fontanna czekoladowa (dzieci patrzyły na to jak na Świętego Mikołaja w lipcu). Do tego animatorzy, którzy naprawdę ogarniają – potrafią rozruszać każde towarzystwo, a nie tylko rozdają balony.
⏱ Czas oczekiwania – zaskoczenie totalne
Na pierwszy rzut oka możesz pomyśleć: „O nie… tyle ludzi… pewnie będziemy tu siedzieć pół dnia zanim coś dostaniemy…” A potem? Bum! Zamówienie przyjęte z uśmiechem, minęło kilka chwil – a jedzenie ląduje na stole. Kelnerzy – błyskawica. Kucharze – jakby mieli supermoce. Serio, przy takim ruchu, jaki tu jest w weekendy, oni powinni mieć własną ligę mistrzów gastronomii. Naprawdę podziwiam tempo i organizację – pełen szacunek.
📆 Weekend bez rezerwacji? Zapomnij.
Tu nie ma żartów. Jeśli masz w planach wpaść w sobotę czy niedzielę bez wcześniejszej rezerwacji… To lepiej od razu zawróć. Albo przygotuj się psychicznie na opcję „a może za dwie godziny się coś zwolni”. To miejsce jest MEGA popularne, i wcale się nie dziwię – przy takiej jakości jedzenia, obsługi i atrakcji dla dzieci to aż dziwne, że jeszcze nie trzeba stać w kolejce jak za PRL-u po kawę.
⸻
🔚 Podsumowanie:
Oycowizna to miejsce, które daje z siebie 110%. ✔ Smaczne jedzenie (choć ser w burgerze błagam… dodajcie! 🙏) ✔ Kosmiczna obsługa – szybko, sprawnie i z uśmiechem ✔ Niezapomniane atrakcje dla dzieci – absolutny top ✔ Weekendowy klimat – pełny gwaru, ale zorganizowany ✔ Miejsce idealne dla rodzin – i nie tylko
To nie jest restauracja, do której wpadasz przypadkiem. To cel podróży, miejsce, które łączy smaki z rodzinnym ciepłem i dziecięcą radością. A przy tym – mimo popularności – nie traci duszy.
Dzięki, Oycowizno, że pokazujecie, że można robić rzeczy dobrze, z sercem i rozmachem. Z przyjemnością wrócę – tylko błagam, dajcie ten ser do burgera, bo wrócę z serem własnym...
Read moreRestauracja - kiedyś super, teraz DNO i EPIC FAIL. Hotel - nie mam pojęcia. Powinny być opcje zrecenzowania tylko restauracji.
W Oycowiźnie byłem na przestrzeni lat kilka razy i zawsze było smacznie, klimatycznie i nietanio. Zachęcony tymi wspomnieniami umówiłem się po dłuższej przerwie na obiad z bliskimi osobami, traktując to jako gwarancję powodzenia i zadowolenia. Niestety, myliłem się.
Najlepsze ze wszystkiego było pieczywo ze smalcem lub twarożkiem i ogórkami. Dobrze, że z łakomstwa zjedliśmy go sporo, oraz że deska wędlin jako przystawka była dobrym wyborem, bo dalej była już tylko totalna KATASTROFA.
Żurek (ledwo letni) to jakiś stężony zakwas o koszmarnym smaku; były tam jakieś plasterki chyba kiełbasy, ale trudno stwierdzić , bo ten zajzajer skutecznie zabijał jakiekolwiek inne smaki.
Flaki były zimne i poprawne, niczego nie urywały.
Kokilki do zup (za niemal 30zł każda), są tak małe, że gdyby były jeszcze trochę mniejsze, to śmiało nadawałyby się do picia espresso. Karafka lemoniady teoretycznie 1 litr ma na oko niewiele ponad pół litra, a kosztuje 40 złotych (!).
Sandacz smażony, który przyjaciółka wybrała sobie jeszcze w domu, oglądając menu w internecie, był zimny i bez smaku, z ziemniakami puree, które też były zimne i nijakie. Cieszyła się na to danie pół dnia, a zjadła odrobinę i poddała się 😔, a z jej talerza zjedliśmy nieco córka i ja, żeby przekonać się, że naprawdę jest to marność.
Policzki wołowe w sosie demi-glace – nie do wiary, jak można zepsuć najszlachetniejszy kawałek mięsa wołowego?... Nie jestem jakimś koneserem, ale sos powinien być skarmelizowany lekko, a nie gorzki i zajeżdżać kwaśną spalenizną. Mięso fatalne w smaku, przesiąknięte tym obrzydliwym sosem, a obok buraczki, które pachniały stęchlizną! Nie wiem, czy coś faktycznie spleśniało, czy moje kubki smakowe, zamordowane żurkiem i tym sosem już zgłupiały, ale aromat piwnicy był wyczuwalny nie tylko dla mnie. W każdym razie – luksusowe danie, które okazało się totalną porażką. Zimną oczywiście, jak wszytko inne.
Ja na wszelki wypadek wziąłem coś prostego, kotlety mielone. Były dobre, choć zimne i tylko nieco przesolone, co w porównaniu do reszty było doprawdy niegodnym uwagi drobiazgiem. Mogłem się podzielić jednym z córką, która nie dawała rady z tymi zmarnowanymi policzkami. Do tego było to samo zimne puree i mizeria, czyli nieprzyprawione niczym ogórki polane śmietaną. Na szczęście jest sól i pieprz.
Podsumowując – kiedyś było smacznie i nietanio. Teraz jest fatalnie i drogo niczym w restauracji w centrum stolicy. Nie wiem co się stało, kelner twierdził, że kucharz się nie zmienił od lat. W każdym razie – ja wysiadam.
Zawiedliście mnie w momencie, kiedy najbardziej liczyłem na powodzenie i poszedłem na pewniaka, więc dla mnie to koniec. Zmarnowane jedzenie, zmarnowane 450 złotych i zmarnowane...
Read more