Muzeum Sentymentu w Kowarach – totalny powrót do przeszłości!
Odwiedziliśmy to muzeum z naszymi córkami – 11-letnią Amelką i 4-letnią Hanią. I powiem Wam szczerze – to miejsce to jest jakaś kapsuła czasu! My, rodzice, co chwilę mieliśmy takie „o jaaa, pamiętam to!”, a dziewczyny patrzyły na nas jak na kosmitów, kiedy tłumaczyliśmy im, że telewizor zmieniało się przyciskami, a telefon miał kabel i nie dało się z nim latać po domu.
Największy hit dla Hani? Sklep z wagą na odważniki. „A jak oni wiedzieli, ile tego cukru nasypać?!”. Albo klasyczny telefon z tarczą – próbowanie „zadzwonienia” nim zajęło nam dobre 5 minut, bo okazało się, że młodsze pokolenie nie kuma, jak to działa. Starsza córka śmiała się z fartuszków szkolnych – „Serio, mama musiałaś to nosić?!” – no musiałam, nie było wyboru!
Całe muzeum to jeden wielki misz-masz tematycznych pokoi. Jest salon z meblościanką (a w niej obowiązkowe kryształy i telewizor z wystającą anteną), jest kuchnia z ręczną maszynką do mięsa i garnkami, które wyglądały jakby przeżyły kilka dekad gotowania zupy. Jest też gabinet lekarski z dawnym sprzętem, pokój dziecięcy z zabawkami z PRL-u (kto pamięta pluszowego misia z oczami jak guziki?) i nawet stare kino z projektorem i drewnianymi krzesłami.
Dziewczyny były w szoku, że kiedyś naprawdę tak się żyło. „Mamo, a co jak ktoś nie miał pilota od telewizora? Musiał wstawać, żeby zmienić kanał?!” – no tak, musiał! I nie było to łatwe, zwłaszcza jak ojciec trzymał okupacyjnie jedyny fotel przed TV.
Muzeum jest świetnie urządzone, pełne szczegółów, które naprawdę przenoszą w czasie. Można tu spędzić spokojnie 2-3 godziny i jeszcze nie zobaczyć wszystkiego. Fajna lekcja historii dla dzieciaków i sentymentalny powrót dla dorosłych. Dziewczyny były zachwycone, my też mieliśmy ubaw po pachy.
Polecamy każdej rodzinie – trochę śmiechu, trochę wspomnień, a dzieci na pewno jeszcze długo będą pytać, jak to możliwe, że kiedyś nie było internetu i smartfonów. No po prostu trzeba...
Read moreFun for a short visit! I didn't have the nostalgic experience that some people described here as I'm from the Netherlands. However, I really enjoyed looking at the different rooms and definitely recognised many things from my childhood, like my first Gameboy. Also gave me a chance to show my daughter how TVs didn't have remotes and that watching stuff on demand involved videotapes. It wasn't busy at all. I understand from other reviews that there are guided tours but I went around by myself. At the ticket office you can also buy a few souvenirs and nostalgia, at very...
Read moreSpoiler: popłynęły łzy.... :)
Miejsce MAGICZNE, prowadzone przez człowieka, który oddaje mu swoje serce... I to czuć. Oprowadzenie po muzeum nabiera innego wymiaru, kiedy mówi o nim właściciel, który sam gromadzi eksponaty, zna ich historię i stworzył to miejsce od podstaw.
Plan muzeum- tematyczne pokoje, łazienka, kuchnia (i nie tylko... dorośli zwiedzający byli bardzo... ożywieni ;) Przenosimy się wyobraźnią o kilkadziesiąt lat wstecz. Nie ma tu mowy o zwykłych muzealnych szklanych gablotach, całe pomieszczenia są żywą wystawą.
Nie są doliczane żadne koszty oprowadzania z przewodnikiem (pierwszy raz się z tym spokalismy) i warto, naprawdę warto skorzystać, poznajemy historię szwalni dywanów, w której znajduje się muzeum, ale Pan przewodnik może powiedzieć nam duuuużo duuużo więcej jeśli tylko chcemy :)
Przedział wiekowy naszej grupy 14- 50, wszyscy, łącznie z dziećmi byliśmy zachwyceni. Nawet młodsi uczestnicy, zwykle małomówni zadawali pytania przewodnikowi, byliśmy w szoku. W równym szoku były dzieci- "to naprawdę tak kiedyś wyglądało?".
No a gdzie te łzy? Pan przewodnik - wspominaliśmy juz, że był świetny? - poproszony o włączenie płyty winylowej puścił nam na gramofonie "Kochać" Piotra Szczepanika, tańczyliśmy na korytarzu, a z naszych oczu popłynęły łzy wzruszenia.. czy trzeba coś...
Read more