Jakby ktoś chciał spróbować restauracji „Cuda wianki” w Powsinie, to niech się spodziewa cudów-wianków ;)
Dziś mieliśmy pecha tam być. Owszem, w lokalu były dwie imprezy, ale na moje pytanie potwierdzono, że restauracja normalnie (w znaczeniu - bez opóźnień) działa. Ale nie działała :P
Zaczęło się od miejsca. Chcieliśmy siedzieć na zewnątrz. Były dwa większe stoły, ale nas posadzono przy jednym malutkim - za małym dla 4 osób. Te dwa wolne były objęte „rezerwacją”. Ale zaraz koło tego naszego stolika stał drugi, więc pomyślałem że go sobie dostawię. Tyle że nie dostałem zgody ;) Pan właściciel (jak przypuszczam po szeregu jego zdjęć z celebrytami) powiedział, że ten stolik jest jeszcze brudny i zaraz go ogarną i dostawią. Tymczasem po 5 minutach ten sam pan posadził tam panią klientkę, więc tyle było z naszej dostawki.
Poprosiłem zatem o przesadzenie do innego stolika, większego, który w międzyczasie się zwolnił. Miejsce znów niestety było „brudne”, więc mieliśmy poczekać. No i doczekaliśmy tego, że po 10 minutach posadzono tam kogoś innego. Pani klientka, o której pisałem powyżej, zdążyła już dostać zupę.
Poprosiłem ponownie pana właściciela o większy stolik. Pan już wyraźnie zirytowany zerwał karteczkę z jednego z dwóch pierwotnie „zarezerwowanych” stołów. Powiedziałem mu, że nie było moim celem pozbawiać kogoś rezerwacji, ale nie odpowiada mi, że właśnie przy stoliku dla 8 osób posadzono obcojęzyczną parę, a my mamy siedzieć przy stoliczku dwuosobowym („ludzie sobie jakoś radzą” - oto cenna porada od kelnerki). Pan właściciel odburknął coś w stylu „pan siada” no i usiedliśmy. To była 15:10. 10 minut później udało nam się złożyć zamówienie.
O 15:50 zacząłem się zastanawiać, czy do 16:00 dostaniemy obiad. O 16:10 już wiedziałem, że nie. O 16:30 zaserwowano jedzenie, czyli czekaliśmy 70 minut. Chcieliśmy zacząć jeść, ale w koszyczku na sztućce było z 5 noży i 1 łyżka, za to żadnego widelca. Poszedłem więc po widelce. Noże były zresztą i tak średnio przydatne, równie dobrze mógłbym próbować kroić coś marchewką. Gotowaną.
Wątróbka była OK, żeberka też, frytki takie z mrożonki, ale mistrzostwem był kotlecik z kurczaka dla dzieci - gdyż był on zupełnie surowy w środku. Oddałem więc danie, zamawiając przy okazji colę. Po kolejnych 15 minutach dostaliśmy jedzenie dla dzieci, tym razem już przyrządzone prawidłowo. Po kolejnych 10 minutach poszedłem sobie po zamówioną colę. Na wszelki wypadek poprosiłem też o rachunek - istniało ryzyko, że następne odwiedziny kelnerki na dworze odbędą się jakoś w przyszły weekend.
W trakcie oczekiwania nawiązaliśmy miłą rozmowę z sąsiednim stolikiem - państwo byli sprytniejsi niż my i zamówili „na wynos”, jedzenie otrzymali więc w miarę szybko i zjedli je przy stoliku wprost ze styropianowych opakowań :) Dla jasności - przyszli po nas, skończyli zanim dostaliśmy cokolwiek, a miły pan w pewnym momencie poratował nas suchą bagietką, którą przegryźliśmy jako przystawkę (choć na tamten moment nie wiedzieliśmy, czy to aby nie cały nasz posiłek). W międzyczasie do stołów z „rezerwacją” przyszli ludzie, którzy je zarezerwowali. Posiedzieli 20 minut, ale nie doczekawszy się kart, poszli sobie. Potem się to powtórzyło z kolejnymi gośćmi ;) Państwo obcokrajowcy z ośmioosobowego stołu poszli do domu, nie doczekawszy jedzenia. Chwilę po tym, jak dostaliśmy surowego kurczaka, pani kelnerka przyniosła im obiad - i była zdziwiona, że ich nie ma ;) A nie było ich już z 15 minut.
Na koniec nas podliczono 136 zł, w tym 6 zł za mizerię, której nie dostałem. Na szczęście pani kelnerka ją ostatecznie odliczyła. A mogła zabić!
Rozumiem że jak jest impreza, to w restauracji bywa gorąco. Ale jeśli brak jest załogi, to się restaurację zamyka dla klientów zewnętrznych. Co więcej, w rozsądnym lokalu za te wszystkie „przygody” powinniśmy dostać chociaż kawę gratis, albo zniżkę. Albo chociaż słowo „przepraszam”. To się niestety nie przydarzyło. Tak więc - raczej...
Read moreMiejsce urokliwe ale restauracja jest przykładem na to jak nawet najlepsze miejsce można zniszczyć buractwem szefostwa i personelu. Na szczęście widzę, że nie ja pierwszy tu narzekam na personel i szefa wszystkich szefów. Może da mu to do myślenia Chciałem w restauracji zorganizować przyjęcie z okazji chrzcin mojej córki. Pojechaliśmy tam z żoną gdzie dogadaliśmy się z Panią na konkretne menu za konkretne pieniądze. Ustaliliśmy 500zł zaliczki i to że będzie ok 20 osób. Pani powiedziała, że nie ma problemu i rozliczymy się zaraz po imprezie jak już będziemy wiedzieć ile osób finalnie przyszło bo ich ilość wahała się pomiędzy 20 a 22. Na dowiezienie zaliczki przyjechałem już sam. Pani, z którą rozmawialiśmy wcześniej nie było ale był szef, który siedział przy stoliku. Kelnerka zaprowadziła mnie do niego a ten zaprosił do stolika aby porozmawiać. W rozmowie dowiedziałem się, że to niemożliwe abym ustalił to co ustaliłem bo liczbę osób trzeba określać precyzyjnie i zapłacić wszystko z góry. Wszystko co zapisywała wcześniej Pani przepadło i w zasadzie sam musiałem zrobić ustalenia odnośnie menu czego nigdy nie robiłem bo specjalizuje się w tym moja żona. Trudno pomyślałem. Róbmy ustalenia od początku. Zapłata z góry za 22 osoby to nie taki znowu problem. Nie mam czasu na dyskusje o tym kto co powiedział a czego nie więc zgodziłem się na ustalenie wszystkiego od początku ponownie. Poprosiłem aby mi pomógł coś wybrać na co Pan Szef podał mi jakieś pogniecione kartki w koszulkach i powiedział, że to jest menu i mam sobie wybrać a poza tym to mam już odejść od jego stolika bo on tu je obiad z rodziną. Zirytowało mnie to ale zacisnąłem zęby. Poszedłem do innego stolika studiować kartki z menu gdzie w międzyczasie zadzwoniłem do żony aby się skonsultować. Pan szef najpierw mnie wygonił od stolika a następnie mocno się przysłuchiwał mojej rozmowie z żoną i z drugiego końca sali próbował przekazywać jakieś informacje. Zaproponowałem aby porozmawiał przez telefon z moją żoną, że tak będzie łatwiej na co on odparł, że nie będzie rozmawiał bo teraz je! (WTF?) Powiedziałem mu, że albo jest w pracy i załatwia interesantów albo jest prywatnie z rodziną i sprawy załatwia za niego personel i niech się zdecyduje. Bardzo go to zdenerwowało bo łaskawie wstał od stolika żeby porozmawiać ze mną przy jeszcze innym. W międzyczasie jeszcze nie omieszkał wspomnieć, że rozmowa ze mną powoduje, że mu jedzenie w gardle rośnie. Podziękowałem za rozmowę życząc powodzenia w prowadzeniu restauracji w myśl zasady, że do chama trzeba grzecznie aby nie zniżać się do jego poziomu. Panie Szefie. Niech się Pan ogarnie. Bo pana zachowanie to komedia Barei a konkretnie scena na poczcie z filmu „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”. Proszę wpisać w youtubie „Albo jedzenie...
Read moreI tried the duck at this restaurant. It was very delicious. It might be the best duck I have ever had. The cooking was perfect; this is how meat should be. It was very well cooked. The juiciness of the meat was excellent. We also tried the Polish salad as a starter. It was served with goat cheese. It was very fresh and delicious. Additionally, a friend of ours tried the steak. It is served on a hot stone. In fact, it comes partially raw, and you cook it yourself on the stone. The portion was good, and it was tasty as well. Especially the service was excellent. The staff were friendly and the service was quick. I don't understand why this restaurant has such a low rating. If I have the chance, I will definitely come back at the first...
Read more