Parodia – to w jednym słowie.
10.08 – rezerwacja stolika na 5 osób. Wszystko było w porządku… do momentu, gdy Pani Kamila (jak się później okazało – również kierownik sali i menadżer restauracji) zobaczyła nas w drzwiach. Póki rezerwację robiłam przez telefon – było miło i profesjonalnie. Niestety, po przekroczeniu progu restauracji miałam wrażenie, że fakt, iż przyszliśmy z dwójką dzieci (spokojnych dzieci, żeby nie było) i nie mamy na sobie garsonki od Gucciego czy torebki od Prady, automatycznie ustawiło nas w kategorii klientów „gorszego sortu”. Do pewnego momentu starałam się to racjonalizować, myśląc, że może sobie wmawiam, a moje zwykłe jeansy z sieciówki wcale nie budzą zgorszenia Pani Kamili. Jednak przy próbie domówienia kolejnej pizzy dla dzieci, drinków dla dorosłych oraz deseru lodowego menadżerka dała jasno do zrozumienia, że nasze towarzystwo ma w „tylnej części ciała” – przerywając zamówienie, nie zapisując drinków, a na moją prośbę o lody dla córki odpowiadając: „Po lody to trzeba iść do koleżanki” (sprzedawane z okienka, w porcjach na gałki, płatne od razu). Poinformowałam Panią Kamilę, że chcę domówić pizzę – zapisała to w notesie. Lody? Odesłała mnie do wspomnianego punktu. Po czym… odwróciła się do nas plecami i przyjęła zamówienie od stolika obok. Nie padło pytanie: „Czy to wszystko?”, ani jakiekolwiek inne. Wyglądało to tak, jakby uznała, że nie stać nas na nic więcej niż pizza i gałka lodów. Po interwencji jednego z moich gości i prośbie o rozmowę z kierownikiem lub menadżerem, usłyszeliśmy, że „koleżanka jeszcze nie dotarła do pracy”. Pani Kamila została poinformowana o naszych odczuciach i brakującym zamówieniu. Sytuacja niby została wyjaśniona, ale wciąż czekaliśmy na kogoś odpowiedzialnego za obsługę kelnerską. Zapewnienia, że „koleżanka zaraz będzie”, okazały się kłamstwem. Od drugiego kelnera, Pana Adriana, dowiedzieliśmy się, że w danym dniu nie ma na miejscu ani menadżera, ani kierownika sali. I tu – „perełka”: okazuje się, że Pani Kamila była kierownikiem i menadżerem od początku, cały czas na miejscu. Unikała konfrontacji, kłamała w żywe oczy i chowała się za rolą kelnerki – tej samej, która nie potrafi obsłużyć klienta, źle podaje dania i ocenia go po wyglądzie. W oczach tej pani ktoś ubrany w outfit za 1000 zł, zamawiający kawę za 20 zł, jest więcej wart niż klient w codziennych ubraniach, który w luźny dzień chce spędzić czas z rodziną, zjeść obiad i deser, zostawiając rachunek na 700–1000 zł. I aż człowieka trafia, że jedna osoba potrafi zepsuć trzem dorosłym pół dnia tylko dlatego, że miałam ochotę wskoczyć w jeansy, a nie w komplet od Versace, żeby „udowodnić” kelnerce, iż należy mi się szacunek. Na koniec – żeby zapłacić rachunek, musieliśmy podejść do lady kelnerskiej, bo menadżerka chyba do końca bała się, że wyjdziemy bez płacenia. Każdy inny klient dostawał rachunek do stolika. I uwaga – o prawdziwej funkcji Pani Kamili dowiedziałam się dopiero wtedy, gdy WYSTAWIŁA NAM RACHUNEK Z KONTA KASOWEGO KIEROWNIKA! Niejednokrotnie zdarza mi się wpaść „z ulicy” – w ubraniach roboczych, bez makijażu – do dobrych, droższych restauracji na szybki obiad. Jeszcze nigdy nie zostałam potraktowana tak, jak w tę niedzielę przez PANIĄ MENADŻER. Pan Adrian, drugi kelner, również nie wykazał się profesjonalizmem – potwierdzając nieprawdziwe słowa swojej koleżanki o nieobecności kadry kierowniczej. Jedyne osoby, które mogę pochwalić, to kucharze – za szybkie i smaczne przygotowanie potraw – oraz barman, który na koniec wziął odpowiedzialność za sytuację, wysłuchał naszej opinii i jako jedyny przeprosił za koleżankę z obsługi. Osobiście nie polecam tej restauracji, jeśli nie masz na sobie stroju od topowego projektanta. Są miejsca – nawet bardzo podobne nazwą – gdzie nikt nie ocenia gościa po wyglądzie, bo wie, że najwięcej pieniędzy zostawia klient „niepozorny”.
Edit po przejrzeniu innych opinii w Google: Z tego, co widzę, właściciel kompletnie nic sobie nie robi z wcześniejszych kilkunastu negatywnych opinii o obsłudze, a za każdym razem ta sama, nic...
Read moreByłem w La Cucina już kilkukrotnie i za każdym razem doświadczenia pozytywne. Pomimo tego, że restauracja jest ulokowana w ciągu usługowym pod nowowybudowanym blokiem to wnętrze jest ładnie urządzone, lokal posiada przestronny taras co jest dużym atutem latem. Przed restauracja i pobliżu sporo miejsc parkingowych. Kuchnia jest bardzo dobra. Kuchnia włoska rządzi - nie zawiedziesz ani pizzą, ani pasta czy ravioli. Desery także bardzo smaczne. Latem restauracja wystawiła na zewnątrz stanowisko z lodami, które także polecam. Największym problemem restauracji jest obsługa. Dobrych kelnerów można poznać po tym, że nawet przy pełnym obłożeniu restauracji goście są odpowiednio zaopiekowani. Niestety pod tym względem mam sporo zastrzeżeń. Jak wspominałem byłem tam kilka razy przy różnym obłożeniu lokalu, ale problemy często te same. Obsługa czasem sprawia wrażenie jakby pracowała tam za karę. Kiedyś odwiedziłem La Cucina o. 21:15, pani kelnerka nawet nie odpowiedziała Dobry wieczór tylko na powitanie poinformowała, że mamy się pośpieszyć z zamówieniem bo zaraz zamykają kuchnię. Dziś z kolei czekaliśmy 15 minut zanim kelnerka podeszła z kartą. Nie był to zresztą problem tylko naszego stolika bo pani przy stoliku obok zwróciła jej uwagę, że czeka już 10 minut a jeszcze nie otrzymała menu. Pani kelnerka po zebraniu zamówienia przyniosła napoje i powiedziała, że za chwilę przyniesie foccacię, która jest serwowana dla wszystkich gości jako przystawka. Niestety nasza foccacia zaginęła w akcji i nigdy do nas nie dotarła. Na szczęście jakość zamówionych dań oraz smak jak zwykle bez zarzutu. Podsumowując La Cucina jest dobrze zlokalizowanym punktem na gastronomicznej mapie Katowic. Posiada spory parking, ładny wystrój, otwartą kuchnię a co najważniejsze serwuje bardzo dobrej jakości dania kuchni włoskiej jak również desery. Piętą Achillesową restauracji jest moim zdaniem obsługa, ale mam nadzieję, że właściciel popracuje nad poprawą jakości - co zdecydowanie przełoży się na jeszcze...
Read moreZazwyczaj rzadko wystawiam opinie – albo coś było absolutnie fenomenalne, albo totalnym rozczarowaniem. Dziś jednak jestem gdzieś pośrodku.
Obsługa i atmosfera
Na początek – obsługa. Przesympatyczna, profesjonalna i zaangażowana. Widać, że każdy tu ciężko pracuje, dbając o komfort gości. Wystrój lokalu jest przepiękny, a zapachy z kuchni wręcz obłędne. Stoliki świetnie rozmieszczone – jest dużo miejsca, ale nie kosztem prywatności.
Jedzenie
Zamówiliśmy pizzę z tuńczykiem, krem pomidorowy z makaronem, lemoniadę i stek z rostbefu argentyńskiego. • Pizza – absolutnie topowa. Ciasto idealnie wypieczone, składniki najwyższej jakości. Jadłem wiele pizz w życiu, ta była jedną z najlepszych. 10/10. • Krem pomidorowy – pyszny, lekki, domowy. Smakuje niemal identycznie jak ten, który robię w Thermomixie – co jest komplementem, bo to świetna baza. Może warto dodać małe pieczywo do zestawu? Szkoda zostawiać tak dobry krem na talerzu. • Lemoniada – naturalna, orzeźwiająca, idealnie wyważona.
Stek – niestety rozczarowanie
I tu niestety pojawia się problem. Stek, na który miałem największą ochotę, był pełen twardych żyłek, co kompletnie zepsuło odbiór dania. Sos truflowy, dodatki – genialne. Ziemniaki, marchewka, fasolka – lepiej niż sobie wymarzyłem. Ale samo mięso? Niestety, nie do przełknięcia. Po kilku próbach odłożyłem talerz.
Reakcja obsługi
Przemiła kelnerka szybko zauważyła sytuację, skonsultowała się z kuchnią i potwierdziła moje spostrzeżenia. Ostatecznie nie zapłaciłem za danie, co było dla mnie fair. Jeśli przez to miała jakieś nieprzyjemności – bardzo przepraszam, ale nie tego się oczekuje w tak świetnym lokalu.
Podsumowanie
Mimo wpadki ze stekiem – La Cucina to miejsce godne polecenia. Widać tu pasję i ogrom pracy włożony w jakość. Jeśli następnym razem będę miał pewność, że stek będzie tak dobry jak reszta menu – wrócę z przyjemnością.
Dziękuję całej obsłudze za świetną atmosferę i profesjonalizm!
P.S. Wystawiam ocenę 1, by doczekać...
Read more