Dramat! Miejsce dla gastro surviwalowców. Z zewnątrz ok, ale pierwsze co rzuca się w oczy po przekroczeniu progu to brud. Tam wszystko jest brudne! W mikro toalecie za to czekała atrakcja w postaci wodospadu lejącej się z kibla wody. A i był robaczek. Prusak znaczy. Nie takie stwory rycerze Jedi pokonywali. Tego rozdeptałem. Jako, że wcześniej zapłaciłem (kartą) to już było za późno na ucieczkę. Trzeba być twardym.. usiadłem na dziecięcym krzesełku mając niemal kolana przy brodzie ( ok przesadzam, ale tylko trochę) i czekałem na kaczkę po chińsku. Dobrze że nie zauważyłem opcji na gorącym półmisku, bo czekając chyba skończył by mi się godzinny bilet parkingowy. Kilku kolejarzy (blisko dworzec Warszawa Wschodnia) którzy przyszli po mnie otrzymali swoje dania przede mną. Z mojego miejsca miałem uroczy widok na „kuchnię”. Jeżu kolczasty, ale syf.. W między czasie wesolutka pani z dalekiego wschodu dumnie paradująca w maseczce (chyba wiem dlaczego) zajęła się usuwaniem rozlewiska z podłogi w łazience. W trakcie prac, nie zdejmując gustownych rękawic gospodarczych w których sprzątała kibel, przyniosła mi zamówienie. Wykorzystałem całe zasoby spokoju, by w nią nie rzucić talerzem.. trzeba było.. kaczka sucha i uwaga uwaga zimna! Tak 20 minut to za mało by się zagrzała. Ryż ugotowany dla widelcowców czyli na sypko. Próbowaliście jeść sypki ryż pałeczkami? Ubaw po pachy.. surówka typowa choć nie, nie typowa. Ta była z podkiszonej kapusty rąbanej sądząc po wielkości kawałków siekierą. Rozumiecie dlaczego kaczka kosztowała „tylko” 29 zeta? Na ich miejscu, przy takiej ilości gwarantowanych wrażeń, podniósł bym ceny o 100% nazwał lokal „pocałunek chińskiej śmierci” albo jakoś tak, zrobił reklamę i kosił chajs! Miejsce dla odważnych albo desperatów. Czy niskie jak na Warszawę ceny usprawiedliwiają kilkudniowe oglądanie z niepokojem skóry w poszukiwaniu wyprysków i kilkugodzinne czujne rozglądanie się, czy w pobliżu jest jakaś toaleta? Moim zdaniem...
Read moreNie wiem gdzie się uczyliście gotować, ale z pewnością tę lekcje trzeba powtórzyć. Z chłopakiem zamówiliśmy dwie zupy, kurczaka "po tajlandzku", wołowinę po chińsku, paluszki krabowe z sezamem i banany w cieście. Zacznijmy od zupy.... smakuje jak przesolony wywar z kurczaka, po wyjedzeniu pływającej w niej cukinii nie nadawała się już do niczego innego jak do wylania, gdyby jedną taką miseczkę odparować pewnie znalazłabym tam garść soli, kurczak "po tajlandzku"? Żenada. Od kiedy tajski kurczak (bo taka jest poprawna forma nazwy jeśli już) to zwyczajnie piersi z kurczaka - swoją drogą kompletnie bez smaku - w panierce z dodatkiem suchego nienadającego się do jedzenia ryżu? Jadłam już tajskiego kurczaka i nie ma on nic wspólnego z panierowanym kurczakiem. Co więcej gdybym chciała takowego zjeść udałabym się do własnej kuchni, a nie przepłacała w restauracji, która nawet nie zna się na tym co robi. Przejdźmy do wołowiny. Sól, sól i jeszcze raz sól... czy wy nie macie innych przypraw? Kolejna potrawa do kosza przez nadmiar soli w niej zawarty.Jeśli o paluszki krabowe chodzi to były suche, a poza tym cały ich smak zabił sezam. On ma być dla dodatkowych walorów smakowych, a nie po to by zabić caly smak tak, by jedyną rzeczą jaką czuć był sezam... na koniec spróbowaliśmy bananów w cieście... myślałam, że tego się nie da zepsuć. A jednak... za słodkie, oblane miodem lub czymś podobnym, rozpadające się w pałeczkach... w dodatku prócz zdecydowanie z byt dużej ilości słodyczy czuć było delikatny posmak zaczynającej się fermentacji co oznacza, że zanim trafiły w ciasto i na patelnie ich skórka musiała już dość mocno zczernieć. Co prawda nie jest to trujace, ale bardzo mocno zmienia smak banana, więc używanie ich do czegokolwiek innego niż szybkiego zjedzenia na surowo bądź ewentualnie koktajlu (bo mleko by ten posmak zabiło) jest błędne. Zawiodłam się po całości i z pewnością nigdy więcej już w tej restauracji nie zamówię i odradzam to komukolwiek bo to...
Read moreKorelacja brzydkiego lokalu do dobrego jedzenia w pełni zachowana. Lokal może nie zapyziały, ale mocno zmęczony funkcjonowaniem, na randkę się nie nada, ale za to jedzenie... Zachęcony zdjęciami z menu, zamówiliśmy kurczaka Hao Hao i Pad Thai z tofu. Dokładnie takie, jak zjedzone oczami, a nawet lepsze. Nie wiem czy jadłem coś bardziej chrupkiego niż panierka tego kurczaka. W smaku porządne 9/10, do ideału można by jedynie podkręcić sos. Ryż był świetny a surówka o dziwo trochę inna niż wszędzie, może nawet lepsza. Pad Thai trochę tłusty (na plus), pełny smaku, sporo dobrze przyrządzonego tofu, brak jakiś wydziwnych dodatków. Są lepsze, ale wiem jak łatwo jest zepsuć to danie, ogólnie 7/10. Obie porcie były wielkie, a za razem nie wyszliśmy ociężali, tylko najedzeni. Jedyny minus do zaznaczenia - sosy. Wodniste, mało smaku. Jedynie słodko-kwaśny był dość ciekawy. Na pewno wrócę spróbować innych rzeczy. Ba, specjalnie pojadę pół Warszawy i będę zadowolony. Konkurencja jest spora, ale jeśli chcemy znaleźć ideał, warto jest odwiedzić i samemu wyrobić sobie zdanie. Jestem dumny że w okolicy Narodowego jest tak...
Read more