Do restauracji trafiliśmy (tym razem Trio jak ... Ale o tym później) przypadkiem 22 lutego. Spragnieni z żołądkami przyklejonymi do kręgosłupów wylądowaliśmy tutaj zaraz po przyjeździe z Warszawy śpiesząc się po pracy na koncert w Wytwórni, też TRIO tylko ciut wyższej półki ale tylko ciut bo moje koleżanki nie wiele ustępowały zacnym muzykom. Było ciemno trochę zawiewało pod szaliki ale świeżo poznana koleżanka okazała się świetnym przewodnikiem i koneserem. Dlaczego koneserem zapytacie? Otóż po chwili poszukiwania niewieżąc własnym oczom ukazał się niewielki szyld 'u Milsha' (a szkoda bo ktoś ze słabszym wzrokiem mógł pominąć). Dalej nie pewnym krokiem, bo co rusz to niespodzianka, to samotny wózek z lalką, pusty ogródkowy bar, schody z przed wojennej kamienicy (zresztą sami oceńcie), mnóstwo doniczkowych roślin (które kocham) i nic!?!?. No ale idziemy dalej, w górę, drzwi i tu też zaskoczenie, czy to mieszkanie? Zapach kuchni i gwar gości dały znak, że jesteśmy w dobrym miejscu. Krótka rozmowa z przemiłą kelnerką (pozdrawiam) - stawiamy na szybką obsługę. Udało się. Wino tamtejsze będę długo pamiętał, ten bukiet, kolor i smak. Zarówno białe jak i czerwone pierwyj sort. Ja jako trawożerca zamówiłem pierogi, koleżanki barszcz ukraiński i sałatki. Tu niestety mały '-' za to, że barszczyk bez fasolki. Poza tym smaczne i super podane. Szkoda, że mieliśmy tak mało czasu ale na pewno, jak będę w Łodzi to zajrzę tam ponownie. Pewnie posmakuję i pokosztuję zarówno trunków...
Read moreSpodziewaliśmy się miłego, rodzinnego obiadu w eleganckim otoczeniu, jednak to, co zastaliśmy, było dalekie od naszych oczekiwań. Pianista grał tak głośno, że rozmowy przy stole były praktycznie niemożliwe. Co więcej, jego gra pozostawiała wiele do życzenia – fałsze były częstsze, niż można by zaakceptować w miejscu aspirującym do klasy i elegancji. Kiedy ciocia, starsza osoba z szacunkiem prosząca o utwór Chopina, została potraktowana opryskliwie i usłyszała, że „on nie jest pianistą”, poziom żenady osiągnął nowe szczyty.
Sytuacji nie poprawiła obsługa – kelnerka, zamiast rozwiązać problem, oznajmiła, że „to nie jej sprawa”. Kulminacją była jej niegrzeczna uwaga przy wyjściu, w której zasugerowała, że „lepiej, żebyśmy więcej nie wracali”, bo „pianista” poczuł się urażony. Takie zachowanie trudno nazwać inaczej niż brakiem podstawowych zasad kultury.
Co do kuchni – nawet najbardziej zabytkowe wnętrza nie są w stanie ukryć jej przeciętności. Jedynie schabowy zyskał pochwały od najmłodszego członka rodziny. Reszta dań była wręcz kompromitująca: jesiotr smakował jak zamulony karp, sarnina była sucha, ozory rozgotowane, a pozostałe potrawy przypominały dania z garmażu. Nasze rozczarowanie sięgnęło zenitu – to miejsce nie zasługuje na...
Read moreByłam u Milscha kilka razy na obiedzie i urządziłam tu własne przyjęcie weselne, więc uznaję to za próbę wystarczającą, żeby wydać opinię. Czy jedzenie jest wykwintne? Czasem. Czy jest pyszne, przystępne, nieoczywiste (choć tradycyjne dania też są dostępne), uczciwe i świeże? Zdecydowanie tak. Czy elewacja wymaga odświeżenia? Owszem. Czy siedząc w przepięknie dekorowanej sali w historycznym budynku z duszą, przy ciepłym oświetleniu, przy kęsie rozpadającej się w ustach wołowiny i kieliszku dobrego wina, słuchając muzyki na żywo, bądź jedząc wspaniały czekoladowy tort, myślisz o elewacji? Nie. Polecam serdecznie dla koneserów doświadczeń, dla osób będacych w Łodzi przejazdem jak i na imprezy okolicznościowe. To jest na wśkroś łódzka restauracja, nie doskonała, ale taką ją biorę. Odniosę się jeszcze do opinii o personelu. Za każdym razem obsługa traktowała nas (para z dzieckiem) z największą starannością. Ja spotkałam się jedynie z przychylnością i serdecznością oraz profesjonalnym podejściem. Jeśli komuś przydarzyło się inaczej, to powinien pamiętać, że zachowanie ludzi często odzwierciedla, to co sami z siebie dajemy. Czy...
Read more