Fischgarten — Restaurant in Gdansk

Okay if you're already in the area, but don't make a trip from Old Town for it as I did. I was generally disappointed with the culinary scene in Gdansk, wanted to finish off the visit with a standout seafood place and this place came up in my searches. Even if it meant a nearly 1h public transport commute from my accommodation, I was hoping for sparkles that did not materialize.

The beef tartare was bland, with enormous caper slices that must have came from Lidl or similar, and I had to ask for additional slices of delicious but untoasted seed bread after the generous tartare serving had just 2 smallish ones. The sous vide seawolf that made me come here was bone-dry and tasteless (how is that even possible with sous vide?), it was the puree and crunchy topping that had some shine. The glazed heirloom carrots were way underdone. The cream puff with forest fruit compote was the tastiest course.

My server was enthusiastic if a little unexperienced and the setting of the restaurant was lovely. For 3 courses, a beer and a large bottle of kompot drink, my total came to just over 200PLN, making it a good 30-50% more expensive than all my other meals in country. It wasn't that much...

Fischgarten is my favourite restaurant in Gdańsk. I’m a regular visitor of this beautiful restaurant since 2020, specially for the last 1 year, I’m coming here every weekend with my son. Because it’s also my son’s favorite restaurant. The food, the atmosphere and the ambiance is amazing, the service and the employees of this restaurant are so kind and welcoming.

Specially I would like to thank Kate, she is very kind and very helpful, whenever we visit the restaurant, she is welcoming us with a great smile and help me and my son to have a great time in here. Thank you Kate, this restaurant should be grateful to have you and we, as regular guests of this restaurant, are very grateful for your kind hospitality 🤍

I highly recommend this amazing...

Powiem tak - miejsce przepiękne. Kuchnia smaczna, ceny przyzwoite. Obsługa- powstrzymuje się przed złożeniem oficjalnego zażalenia. Nie jestem żadnego rodzaju pultaczem, ale to czego dziś doświadczyłem- nie spotkałem się jeszcze z taka bezczelnościa i impertynencja ze strony kelnera. Piękna pogoda, upał. Stoliki owszem, porezerwowane 2 segmenty na urodziny dzieci i spotkanie rodzinne, ale reszta lokalu w miarę wolna. Problemem było słońce, ponieważ grzalo niemiłosiernie, a wszystkie stoliki (3) pod parasolami akurat były zajęte. Trudno, usiedlismy pod plandeka przy grillu. Duszno, ciepło ale przynajmniej w cieniu. Nie, żeby miejsce było nam wskazane. Czekaliśmy chwilę, ale nikt nie poszedł więc sami je zajęliśmy. Po 10 minutach zauważyłem, iż zwalnia się stolik pod parasolem - starsza parka poszla. Gdy podszedłem do kelnera, akurat byłem świadkiem rozmowy dopiero co przybyłych klientów (2 osoby). Klienci: przepraszam, czy będzie miejsce dla 2 osób? Kelner (z usmieszkiem): Hm.. nie. Klienci (zdziwieni, wszak stolików sporo, nie pod parasolem ale sporo wolnych): ale..jak..żadnego? Kelner: Nie. Klienci: A.. A ten tu? Kelner: Nie. Klienci: aż ciężko uwierzyć. A w środku? Kelner (z drwiacym uśmiechem i parsknieciem): Jak Panie wytrzymają..heheh.

Klientki wyszły. Teraz moja kolej. Ja: przepraszam, ja chciałem się zapytać, czy możemy się z dzieckiem przesiąść do tego stolika który się zwolnił? Kelner (ten sam uśmiech): Nie. Ja: Słucham? Kelner: Nie. Ja: aha. Ale.. czemu? Kelner: Bo nie.

Koniec tematu. Jak wspomniałem- nie mam natury do robienia rozrob z powodu byle kogo, więc odpuściłem. Zjedlismy i mimo, że było smacznie i reszta obsługi przyjemna, z powodu tego impertynenta już nigdy tam nie wrócimy. Po oplaceniu rachunku zobaczylem, ze z uwagi na mala ilosc klientow zaczal niczym goryl na bramce wpuszczac nowe osoby, bo stolik ktos nowy zajal (i nie, nie byla to rezerwacja), ale dobra godzinę mu zajęło przemyslenie sytuacji. W obecnych czasach dziwię się, że niektórzy nadal utrzymują rezon starej szkoły "nie mamy Pana płaszcza i co nam Pan zrobi". Ów jegomość ku przestrodze to właśnie z tamtych czasów lokaj, siwe włosy, wygolone do połowy głowy na przedzialek (nie pomylcie z drugim, starszym również w swoich włosach, ale nie tak...