Jest to okręt podwodny o napędzie konwencjonalnym U-461 byłej Bałtyckiej Floty Czerwonego Sztandaru, Klasa NATO: 651 JULIETT. Pod koniec lat pięćdziesiątych tego typu okręty podwodne opracowano jako broń do zwalczania wrogich grup nawodnych, zwłaszcza grup bojowych amerykańskich lotniskowców. Planowano 72 JULIETTS, ale faktycznie do służby weszło tylko 16 jednostek, resztę odwołano w ramach przyspieszonej budowy okrętów podwodnych o napędzie atomowym. Łodź składa się z ośmiu sekcji: Sekcja 1 dziobowe pomieszczenie torpedowe, pomieszczenia mieszkalne załogi, pomieszczenie ze sprzętem Sekcja 2: Pokoje oficerskie, mesa oficerska, komora baterii Sekcja 3: Anteny, kabina kapitana, peryskopy i urządzenia sterujące Sekcja 4: Sterownia i sterownia, Navi-akustyka i Radarschapp, pomieszczenie radiowe Sekcja 5: Sterowanie silnikiem, kuchnia, prysznic, akumulatory Sekcja 6: Maszyna główna i pomocnicza z silnikiem wysokoprężnym, maszt świeżego powietrza i wydechowy Sekcja 7: Sterowanie elektryczne, silniki główne, chłodnia Sekcja 8: Rufowy pokój torpedowy, torpedy rezerwowe, silnik wolnego tempa. Przejście łodzią podwodną dostarcza niesamowitych wrażeń. Ekspozycja została bardzo dobrze przygotowana. Wszystkie urządzenia są świetnie zachowane, całości dopełniają manekiny marynarzy. Wyraźnie widać, dlaczego załoga nie może cierpieć na klaustrofobię. Chociaż okręt pochodzi sprzed ponad pół wieku, można podziwiać dzieło ówczesnych inżynierów. Ilość instrumentów pokładowych jest oszałamiająca. Tu nie mogli służyć przypadkowi ludzie. Całości wrażenia dopełniają efekty wizualne i akustyczne. Światła migają, słychać „szum” silników, z pomieszczeń dobiegają śpiewy i rozmowy załogi, urządzenia wydają dźwięki. Mamy wrażenie, że zwiedzamy okręt przygotowujący się do wyjścia w morze. Atrakcja zdecydowanie warta swojej ceny. Obok nabrzeża z zacumowanym U-461 znajduje się niewielki sklep z pamiątkami minionej epoki. Nic ciekawego tam nie znajdziemy poza ogólnowojskowym wyposażeniem, znaczkami z Leninem i dystynkcjami marynarzy z czasów DDR. Można też kupić wyroby artystyczne, magnesy i pocztówki związane z U-461. Sprzedawca jest bardzo przyjazny i mówi (trochę) po polsku. Pozdrawiamy pana...
Read moreThe submarine was okay. You need to be fit to climb up and down all of the stairs and ladders and get through the port hole doors.
My daughter wasn't too keen on the cramped space and the dummies that have been placed around the boat.. which you might consider if you have claustrophobia or have a phobia about dolls 😅
There wasn't much guidance given.. we bought the entrance ticket at the booth and climbed up and down and through the submarine ourselves.
I guess it is a unique experience and it was something to do as just about everything else in Peenemünde was closed when we visited in February.
The submarine was also only opened for limited hours in winter and the souvenir shop was closed... which...
Read moreNiepozorna wyspa Uznam, porośnięta lasem, otulona mgłą – a jednak to tutaj, w Peenemünde, pisały się rozdziały historii, które zmieniły bieg II wojny światowej. Wchodząc do Muzeum Historyczno-Technicznego, czujemy się, jakbyśmy przekraczali granicę między teraźniejszością a mrokiem przeszłości. To nie jest zwykłe muzeum. To świątynia techniki – ale też i grozy ludzkiego geniuszu, który podporządkowano wojnie.
To właśnie tu – w tym odludnym zakątku III Rzeszy – Wernher von Braun wraz ze swoim zespołem inżynierów tworzył coś, co miało być zemstą Hitlera: rakiety V-2. Gdy wchodzimy do hangaru, w którym dziś stoi makieta tej przerażającej broni, nie sposób nie odczuć dreszczu – bo wiemy, że to nie tylko kawał metalu, lecz narzędzie śmierci, które spadało na Londyn i Antwerpię z prędkością naddźwiękową.
Narracja muzeum nie ucieka od ciemnych stron tej historii. Obozy pracy przymusowej, w których ginęli więźniowie – to wszystko również tutaj znajdziemy. Ale wszystko przedstawione jest z typową dla niemieckiej precyzji klarownością – bez moralizowania, bez taniej sensacji. Tylko fakty. I cisza, która mówi więcej niż tysiąc słów.
A potem – kulminacja. Wizyta na radzieckim okręcie podwodnym U-461, zacumowanym nieopodal, w miejscowości Heringsdorf. To nie muzealna atrapa – to prawdziwa maszyna z czasów zimnej wojny. Wąskie korytarze, śpiwory wiszące nad torpedami, zapach oleju i metalu. Kiedy zamykają się za nami grube, stalowe drzwi włazu, człowiek zaczyna rozumieć, co znaczyło życie pod powierzchnią, bez światła, bez przestrzeni – za to z bezustannym lękiem przed głuchym uderzeniem głowicy głębinowej.
To doświadczenie nie tylko dla miłośników techniki, ale dla każdego, kto chce zrozumieć, jak cienka jest granica między postępem a zniszczeniem. Peenemünde i U-461 to nie tylko miejsca – to opowieści. Opowieści, które wciąż żyją, a które trzeba usłyszeć.
Bo historia nie jest martwa. Ona tylko czasem śpi. A w takich miejscach, jak to – budzi...
Read more