Jak to mówią "jaki Nowy Rok taki cały rok", ale całe szczęście póki co się nie sprawdza ;) Wybraliśmy się do A-Donga, jako że było to jedno z nielicznych miejsc w Bydgoszczy otwartych do późna 1 stycznia, a my byliśmy naprawdę głodni po wyjściu z seansu "Stop Making Sense" w pobliskim Multikinie. W lokalu było naprawdę rześko (czytaj: zimno jak diabli). Dopiero zjedzenie ciepłego posiłku pozwoliło nieco się rozgrzać. Szkoda, że poprawa ciepłoty ciała nie szła w parze z doznaniami smakowymi. Zamówiliśmy rosół (dla Filemonki) oraz jedno z dań z kurczakiem na gorącym półmisku (dla Filemonka). Rosół to była jedna wielka porażka. Na wstępie Filemonka znalazła w cieczy niewielki fragment plastikowej folii, pochodzący prawdopodobnie z opakowania makaronu, którego nie żałowano (nie jest to komplement). Warto dodać, że był wyjątkowo paskudny - twardy. Po wyciągnięciu niespodziewanego bonusu z zupy okazało się, że jest też kolejny w postaci kawałków kurczaka, na których gotował się bulion (pyszności xd). Sam rosół był w smaku najkrócej rzecz ujmując zły, czyli słodkawy, pozbawiony głębi, po prostu mdły. Danie z kurczaka wypadło pod tym względem znacznie lepiej, mimo że w gruncie rzeczy było zaledwie poprawne. Mięso okazało się całkiem soczyste, a panierka chrupiąca. Do plusów należy zaliczyć także serwowanie posiłku na żeliwnym talerzu w kształcie wołu. Ryż i surówka nie zapadły w pamięć, ale będąc ok pod kątem walorów smakowych, w satysfakcjonującym stopniu wpłynęły na poziom nasycenia posiłkiem. Tak więc Filemonek nie grymasił i najadł się do syta, czego niestety nie można powiedzieć o Filemonce, która po stosunkowo krótkim czasie zaniechała spożywania zamówionej zupy. Na koniec warto jeszcze wspomnieć, że porcje były duże. Prędzej Talking Heads zagraliby koncert w Bydgoszczy niż my ponownie byśmy...
Read moreNiby duże porcje i jedzenie nawet okej, ale organizacja i niektóre rzeczy związane z higieną leżą.
Co do higieny - Wczoraj chyba tylko jedna Pani, która obsługiwała kasę miała maseczkę, reszta osób nie miała maseczek, ani gdy gotowali, ani gdy podchodzili do klientów. Do tego dochodzi jeszcze kwestia palenia papierosów na kuchni..
Co do organizacji - Po pierwsze ciężko się dogadać, bo ludzie tam ledwo ogarniają polski. Po drugie, tutaj dam przykład, kiedy jakiś facet zamówił 3 sajgonki, gdy akurat sporo ludzi było w lokalu, powiedziano mu, że dostanie zamówienie za 5minut, a wyszło na to, że musiał czekać o wiele dłużej, bo chyba zapomnieli o tych sajgonkach i zostawili zamówienie na prawie sam koniec. Co do tego kuchnia jest odkryta, okno w niej otwarte, a zamówienia leżą na stole w kuchni i po prostu zwiewają i fartem trzeba je podnosić jak się nawiną. Nie zdziwie się, jak niedługo ktoś nie otrzyma swojego zamówienia, bo im po prostu...
Read moreBardziej zwałbym miejsce "bar mleczny z egzotycznymi smakami", aniżeli restauracją. Ilości jak zostało tu wspomniane są spore. Kurczak na chrupko to 350g kurczaka, 200g ryżu i surówki. Jednak jeżeli chodzi o smak to takie samo danie możemy ugotować w domu, używając dostępnych w markecie składników i przypraw. Na plus na pewno czas przygotowania. Co prawda tylko jedna osoba była przede mną, ale po 8 minutach miałem już zapakowane jedzenie. Na plus także fakt, że kurczak po 10 minutach transportu w szczelnym pojemniku nadal był "na chrupko". Minus spory dałbym za strukturę ryżu. Wersję "al dente" lubię w gołąbkach, jednak tutaj sprawiała problem. Nie dało się w ogóle tego chwycić pałeczkami, nawet przez widelec przelatywało. Mały minus za gęstość sosu ostrego, który był lejący. Ale był za to faktycznie ostrzejszy aniżeli...
Read more