So difficult to do this, but unfortunately, as great as the service is, the venue is and the wine list is, the food is simply not good enough to warrant a 330zl meal for two.
As a professional executive chef of over 20 years working and running my own businesses in the industry, I truly understand how hard it is to please people when trying to perform the miracle of fine dining. However, this falls quite short of the mark on many levels.
A 55zl plate should not have bruised vegetables, raw vegetables (when the menu clearly states that they will not be and I did not ask for them to be served that way) and pureed potatoes that either came from a packet, or tasted and had the texture of those that do. It should also respect basic seasoning rules and not be bland.
A bottle of water at 16zl is silly. Especially when a fantastic doppio macciato coffee is only 12zl!
Our waitress was wonderful and would surely have received a tip somewhere in the region or 20%, my normal tipping level when the service is of a high standard. Unfortunately, the sheer arrogance of pointing out that there will be a mandatory 10% service charge "because we know that we are worth it" made it frankly untenable to even consider leaving a more generous, voluntary tip, costing our waitress around 30zl.
Would we return, possibly. Would we recommend the restaurant, possibly. Is this the sort of review that a restaurant of that price bracket should be hoping for? I certainly hope not.
Such a shame that such potential can be frittered...
Read moreWizyta 30.08 w ramach Fine Dining Week. Fatalnie nie było, ale stosunek jakości do ceny w festiwalu… Delikatnie mówiąc, niezadowalający. Zaczynając od plusów – fajny, spokojny wystrój i wrażenie wejścia w inny świat. Drzwi i okna doskonale wyciszone, co powoduje absolutną ciszę mimo bliskości ulicy. Bardzo dobre wina w wine pairingu, przynajmniej większość z nich. Biała rioja wspaniała – pewnie jakiś ekspert winny powiedziałby, że to sama beczka, ale mi to absolutnie nie przeszkadzało. Świetny pasztet z wątróbki na grzałce z chałki (bo tak powinno się to danie nazywać, obce wyrażenia, zwłaszcza z literówkami nie są potrzebne do opisu dania). Halibut tylko poprawny, sam fakt, że po kilku dniach nie pamiętam już właściwie jak smakowało to danie o czymś świadczy. A minusów, cóż, nazbierało się trochę za dużo. Zaczynając od tych „jedzeniowych”: krem z kiszonej kapusty bardzo kwaśny; gdyby był to jak to ujął to kelner „bigos w bardziej eleganckiej formie”, byłoby bardzo dobrze, bo pomysł brzmi świetnie, a tu trochę zabrakło kontry dla kwasowości; tak jak w bigosie, nie bez przyczyny używa się przecież kapusty świeżej i kiszonej; gęsi było po prostu za mało, dwa plasterki; z narracji kelnera wynikało, że gęsina oraz halibut to dania główne, ale tak naprawdę dostaliśmy zupę i 3 niewielkie przystawki; deser po prostu fatalny; nie była to kremówka, bo kremówka ma krem, a nie mączny budyń w środku; dodatkowo czuć było wyleżenie w lodówce – ktoś pisał już o tym wcześniej w komentarzach, więc może warto wziąć pod uwagę? Ponadto kwestie poboczne: stolik zaraz przy kasie, naprawdę nie należy do przyjemności słuchanie dyskusji obsługi o obrocie, stocku i utargu; jeśli ta kasa musi stać akurat w tym miejscu i takie rozmowy muszą odbywać się akurat przy niej, to wolałbym jednak siedzieć gdzie indziej; nie widziałem, ale słyszałem, ze w damskiej toalecie nie było papieru toaletowego; to naprawdę nie przystoi i nie wymaga komentarza, ale mimo wszystko zadam pytanie – przy takim ruchu, jak długo trzeba się tą sprawą nie interesować? nie należę do osób, które lubią „nadskakiwanie” kelnera, ale pierwszy raz spotykam się z sytuacją, w której kelner bez pytania o wrażenia mówi „cieszę się że smakowało”; to jest ten moment kiedy sprawę można jeszcze uratować, bo to co piszę tutaj chciałem powiedzieć wtedy, ale po co, jeśli obsługi to nie interesuje? No i najistotniejsze w tym wszystkim, czy ktoś zastanowił się po co jest Fine Dining Week, jaka jest idea tego wszystkiego? Płacąc za dwie osoby 500zł wyszedłem z restauracji nienajedzony i lekko zirytowany liczbą drobnych niedogodności. Czytając wszystkie komentarze i patrząc na menu mam wrażenie, że samemu wybierając dania i alkohol z menu stałego, wyszedłbym o wiele bardziej usatysfakcjonowany. Więc chodzi o to, żeby pokazać próbne dania, które mogą komuś smakować, a komuś nie (chociaż w przypadku kremówki ta druga opcja raczej nie wchodzi w grę), czy żeby zrobić to w czym wiadomo, że jest się dobrym i w ten sposób zachęcić gości do powrotu? Ja raczej nie wrócę i póki co na pewno...
Read morePostanowiliśmy odwiedzić to miejsce udając się na kolację walentynkową. Restauracja przygotowała specjalne menu na tą okazję i jedynie to serwowali w restauracji, więc spodziewaliśmy się, że wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, a obsługa będzie perfekcyjnie przygotowana z zakresu wiedzy na temat tych dań. Niestety rzeczywistość była zgoła inna. Dania były przeciętne, niedoprawione, nijakie i nie było w nich niczego co skradłoby Nasze podniebienia. Bardzo delikatne w smaku, bez efektu „wow”, przez co mieliśmy niedosyt. Przykładowo w pierwszym daniu „figi z kozim serem na carpaccio warzywnym z oliwą chilli” były jedynie 3 figi, nie czuć było w ogóle chilli, podane na cienko pokrojonych warzywach z dodatkiem koziego sera. W daniu „tortellini z ricottą w emulsji z prosciutto i pestkami dyni” był tylko mały plasterek prosciutto, który był sprażony na patelni. Spodziewaliśmy się sporo szynki w środku pierożków jak i na zewnątrz, a niestety praktycznie w ogóle nie było jej czuć. Na spodzie były warzywa julienne i wydawało mi się, że poczułem kalarepę, o co zapytałem kelnerkę, a ta w odpowiedzi podsunęła mi pod nos kartkę z daniami i odparła, że wszystko jest tam napisane… Otóż nie było. Kartka zawierała dokładnie to samo co jest zawarte w menu walentynkowym (dokładnie to co zawarłem w cudzysłowie). Poziom obsługi przez tą sytuację śmiało mogę ocenić na żenujący i od tej pory straciłem chęć spędzania czasu w restauracji. Danie główne „wolno gotowana rolada cielęca w sosie śliwkowym z ziemniakami konfiturowanymi i surówką z endywii” było najlepsze z tego wszystkiego. Brakowało mi śliwek w sosie, zdecydowaną większość talerza zajmowała zielenina. Danie przeciętne, poprawne, mogłoby być dużo lepiej dopracowane. Jeśli chodzi o deser to nie była to „panna cotta na porzeczkowej galaretce”, gdyż trochę nijakiej galaretki było na wierzchu panna cotty, która prawie w ogóle nie oddawała smaku czarnej porzeczki, a ta przecież jest z natury bardzo intensywna w smaku. Dużo bardziej za to odznaczały się dodane do deseru truskawki wraz z polewą truskawkową. Zamawialiśmy w końcu danie z czarną porzeczką, a nie truskawkami :) Stolik dostaliśmy w fajnym miejscu, ale dziewczyna siedziała na krześle, a ja w zapadającym się, wysiedzianym już fotelu. Czułem się niekomfortowo siedząc o wiele niżej niż partnerka i sporo dalej od stołu. To w końcu walentynki (!). Na plus spory wybór bardzo dobrych gatunkowo win. Niestety byłem świadkiem sytuacji, gdzie para obok zapytała kelnerkę o wino, a ta nic o nich nie wiedziała, usłyszałem kilka nieprawdziwych informacji. Później otworzyła przy kliencie kartę, z której czytała (w dodatku źle wymawiając szczepy jak sauvignon blanc). Kelner, który przyniósł Nam danie główne i rachunek za to zabłysnął żartem i poczuciem humoru, co choć trochę polepszyło atmosferę. Niestety jesteśmy rozczarowani tym miejscem i raczej po sytuacji z dzisiaj nie będziemy go polecać ani do niego wracać. W tej cenie naprawdę można zjeść o wiele lepiej w innym miejscu. Definitywnie dużo aspektów jest do poprawy, a szkoda, bo miejsce...
Read more