Tadz Mahal — Restaurant in Zielona Góra

My partner and I went on a short trip to visit Zielona Gora on 19. & 20.08.2023. On 19th of August we decided to have dinner at Tadz Mahal, because we had a craving for Indian food and the reviews seemed to be promising (beware of the crazy amount of 5-star-reviews, that is very unusual if you look at the number of reviews of other restaurants in Zielona Gora that have been around for a similar number of years!). We arrived there shortly after19:30 (we did not have a reservation, but there were many free tables outside and inside to choose from). For a Saturday evening, it didn't look busy at all and we chose to sit outside (the area doesn't look very inviting, but the restaurant is making the best of it with flowers and typical Indian deco. It's ok, but rather standard / something you can expect from an Indian restaurant in Europe). The waitress came after a while and brought us two menus in Polish. This wasn't a problem, although I don't speak Polish that well. My partner just helped me translate to English in case I had questions. We chose the starters and drinks first, once the waitress showed up again (that was around 19:45), and ordered one Onion Bhaji and one Paneer Pakora, alongside two Czech beers. Everything was noted by the waitress and my partner told her in Polish that we need some more time to decide about the main course. The waitress told my partner that she will be back in some minutes to pick up our order of the main dishes. The beers arrived quickly. While we were sipping on our beers, talking and waiting for our starters to arrive, my partner suddenly mentioned that the waitress just passed us and left in her private clothes (remember we were sitting outside, so we clearly could see the waitress is leaving). She didn't even look at us but rather only minded her own (then private) business. We checked the time and it was point 20:00 (that rang a bell, her shift was over and she couldn't get out of there quick enough). Well, we thought it will be fine and she passed along the order of the starters, but also let the other employees know that we are still about to order the main course dishes. Some time later (it didn't take too long) another waitress (or more probable a lady working in the kitchen) arrived with the starters. My partner told her in Polish that we still want to order the main course dishes. The person who brought the starters then just collected the menus without replying anything to us, nor taking our order of the main course, and left. No one else came afterwards to pick up the order. No one simply gave a sh** about us anymore. After the other woman left with the menu cards and without picking up the order, we realised that the starters we were given were 50% not what we ordered. We got the Onion Bhaji (what we ordered) and we got Chicken Pakora (what we didn't order). We told ourselves "fine, ok. It's not a big drama" and ate the starters. But another 30 mins later, still no one showed up to pick up our order for the main dishes. Therefore we decided to leave this uninviting place and have our main dish somewhere else. Since no one showed up for some more minutes, my partner had to go to the counter inside to pay for the startes and beers.

Long story short: we experienced a very bad service with wrong dish delivered, a waitress fleeing her job without informing anyone about us still wanting to order, and very inattentive employees in general. The starters we had also didn't really make up for the whole experience, as they were not above average.

It definitely was the low point of our short trip that weekend.

But we were very much welcomed and our evening was saved at Ohy-Ahy restaurant in Zielona Gora (that review is...

W dniu moich urodzin postanowiliśmy z mężem uczcić je w restauracji Tadz Mahal. Sugerowaliśmy się opiniami i bardzo ładnym wystrojem restauracji z moją kochaną świątynią Taj Mahal w sercu restauracji. Pojechaliśmy do Zielonej Góry, a tak naprawdę na jednodniową wycieczkę do Indii dzięki smakom, hinduskiemu klimatowi, kucharzom i kelnerom. Zamówiliśmy samosy wegetariańskie i z jagnięciną, które po brzegi były napełnione farszem, a jagnięcina rozpływała się w ustach, do tego podany został delikatny miętowy sos. Następnie zamówiliśmy: 1)dorsza w migdałowych płatkach w delikatnym sosie, do którego podano ryż z marchewką i groszkiem oraz surówkę i 2) kawałki kurczaka w panierce w sosie chili z papryką na gorącym półmisku (danie miało być ostre, ale nie było, przy czym nie stanowiło to problemu), tej panierki nie było czuć, ale za to pewnie za jej sprawą kurczak był miękki i rozpływał się w ustach. Do kurczaka podano surówkę i dla odmiany ryż z curry. Dodatkowo wzięliśmy ze sobą czosnkowy chlebek naan, który był wyśmienity. Porcje bardzo duże, czas oczekiwania krótki, obsługa na 5+. Nas obsługiwał pan Mohan, któremu uśmiech nie schodził z ust. Kelner zaproponował nam jeszcze bezę Pavlova i chcieliśmy ją wziąć na wynos, ale tak byliśmy najedzeni, że zapomnieliśmy o niej, ale nic straconego, bo wiemy, że na pewno tu wrócimy. Moją uwagę przykuła dobra organizacja na sali. Co prawda masz swojego kelnera, ale potrawy przynosi 2, 3 kelnerów i to samo jest ze sprzątaniem stolików. Jak dla mnie to oznacza świetny team. Gorąco polecam tę kulinarną wycieczkę do Indii 🥰🤗🥳💃. Pozdrawiamy całą...

Witajcie, wczoraj odwiedziliśmy Taj Mahal. Zamówiliśmy starter, trzy dania, ryż i naany. Spędziłem w Indiach mnóstwo czasu, bywałem w indyjskich restauracjach na wszystkich kontynentach. Ale czegoś takiego nie widziałem. Do dań jest serwowany ryż z grochem i marchewką ... Butter naan był podany zwinięty jak naleśnik, sami możecie się domyśleć co się stało z jego konsystencją. Naan czosnkowy podany z bliżej nieokreśloną zieloną posypką ... w całości, oczywiście wystygł zanim dotarł na stół. Zamówiliśmy Onion Baji. Zamiast pysznej i pikantnej smażonej siekanej cebuli zaserwowano nam krążki cebulowe w panierce z ciasta naleśnikowego. Danie bardziej do KFC niż do kuchni indyjskiej. Całość bez smaku, nic wspólnego z oryginałem. No i dania główne. Zacznijmy od Vindaloo. Zawierało w sobie: kurczaka, kawałki marchewki i kilka kwiatów brokuła, oraz podane osobno zimne talarki ziemniaczane. Jakiś kosmos. Zatkało mnie. Sos był żółty, przypominał tikka, zero pomidorów a pikantność na poziomie dziecka z przedszkola! Palak Paneer - niby podobne jednak daleko od oryginału. Podany z kwiatkiem zrobionym z marchewki i posypany ... borówkami amerykańskimi! Sam sos z mrożonych szatkowanych liści szpinaku, bez pomidorów czy odrobiny pikantności. Papka dla babci na przyjęciu rodzinnym. Zero aromatu czy smaku. Mango chicken to już nawet nie będę opisywał. Co ciekawe do każdego dania serwowana jest sałatka - szatkowana surowa kapusta z majonezem. Generalnie było to zderzenie z egzotyką tyle że nie indyjską. Może smakować i podobać się komuś, kto nie wie...