Sylwester 2017/2018 był po prostu przeciętny. W skrócie: dania gorące bardzo kiepskie, obsługa (kelnerzy) po prostu niemiła, DJ na początku nieźle sobie radził, później już gorzej, desery smaczne. Chyba najbardziej rozczarowało podejście organizatora do gości - cena zupełnie nie adekwatna do tego co otrzymaliśmy.
Na wejściu miłe wrażenie. Wskazano nam nasz stolik, wykonano zdjęcie pamiątkowe.
Po jakimś czasie kelnerzy podali przystawkę. Bardzo mała (ale to przecież przystawka!), smaczna. Później była zupa krem - według menu z grzanką lub chrupkiem (nie pamiętam dokładnie). Niestety spośród osób siedzących obok tylko dwie znalazły na swoim talerzu wspomniany dodatek. Szkoda, bo to dosyć istotny detal w tego typu zupach. Drugie danie oraz późniejsze ciepłe dania to po prostu rozczarowanie. Drób bez smaku, zupełnie nijaki. Mięso w sosie z kaszą okropnie tłuste. Większość z nas spróbowała i odstawiła talerz. Później była jeszcze "zupa królewska" - o dziwo jeszcze gorsza niż poprzednie z omawianych dań. Nie bardzo rozumiem co ta zupa miała wspólnego z "królewskością". Zdecydowanie lepiej pasowałaby nazwa "przegląd tygodnia" - kawałek tego, kawałek tamtego...bez pomysłu. W zupie były chyba wszystkie resztki, które zostały po przygotowaniu poprzednich dań. Pozostałe dania w formie szwedzkiego bufetu były bez szału, ale każdy ostatecznie znalazł coś dla siebie. W końcu nie można było przesiedzieć całej nocy z pustym żołądkiem. Podsumowując: taki poziom potraw przystoi taniej stołówce studenckiej, ale nie "oscarowemu menu" czy chociażby przyzwoitej restauracji.
Jednak są też pozytywy - desery. Słodkie babeczki i panna cotta był świetne! Na serio można było się nimi zajadać bez przerwy. Różne smaki do wyboru, wszystkie po prostu pyszne. Cukiernik bardzo się popisał!
Obsługa była...ciężko określić jednoznacznie. W końcu większość wykonywała swoją pracę poprawnie - talerze był przynoszone i zabierane. Jednak najbardziej zapamiętałem dialog mojego kolegi z kelnerką: - "przepraszam, czy mógłbym prosić o uzupełnienie wody w dzbanku"; odpowiedź opryskliwym tonem - "nie, 10 złotych".
DJ i konferansjer - panowie się starali i na początku było w porządku. Muzyka różna, niekoniecznie taka jaką lubię, ale do tańca. Na początku dobrze się bawiliśmy. Później było gorzej, bardziej monotonnie, bo discopolo zdominowało playlistę (od początku było go trochę, ale nie bez przerwy). Około 2 chcielibyśmy się jeszcze bawić. Przecież to sylwester! Jednak DJ skutecznie to utrudniał. Discopolo na przemian z "hitami z Manieczek" (klimaty Westbam - Agaharta ) to zdecydowanie nie jest muzyka na "sylwestrową galę oscarową" czy jakikolwiek inny bal.
W przyszłym roku zdecydowanie wybierzemy inny lokal. Byliśmy już w bardzo wielu miejscach na różnych imprezach i balach. Gdyby nie sprawdzone, świetne towarzystwo, to byłby nasz najgorszy sylwester. Za 500 zł za parę oczekiwaliśmy znacznie więcej. Szczytem żenady było wspomniane wcześniej żądanie 10 zł za wodę. Szkoda, bo miejsce...
Read moreGreat local atraction. Restaurant with own mini brewery called Kowal placed in the once great "BROK" brewery. Kitchen seems to specialize in knuckle of pork with sauerkraut but that does not mean that they do not know how to make other delicious dishes!. Variety of alcoholic drinks including local and traditionally made vodkas. We were dining with live music (not necessarily the best male singer but woman was making it up for him...) Food was perfectly prepared and service was excellent. Restaurant was quite busy, however place was not overcrowded because of its size. I found this place very good value for money we spent in. As The brand BROK is coming back on the market I hope that Kowal managment will appreciate a historical value of the place and add the BROK...
Read moreDwa dni z rzędu absolutnej, hedonistycznej bezpretensjonalnej i ponadczasowej uczty. Napisać, że to miejsce wyjątkowe, to nic nie napisać. Początek, fasada, światła, portal jak z filmów Davida Lyncha, wrotami wchodzisz do innego i rozpustnie pachnącego świata, już wiesz że zjesz tu dobrze, jest konkret. Wchodzisz, na luzie, bez zadęcia, kelnerka podchodzi natychmiast, pewnym siebie krokiem, ujmująco, kusząco zaprasza do degustacji smakowania i zasiedzenia. Oh tak, Patrycja, która dwa razy pod rząd serwowała nam posiłki zasługuje na osobną recenzję. Ta dziewczyna mogłaby uczyć obsługi w każdym miejscu, bo czy zwyczajnie wchodząc do restauracji nie chcesz czuć się po prostu dobrze? Jest więc niezobowiązująco przy kolosalnie wręcz ujmująco tradycyjnym wnętrzu, które kipi od artefaktów przeszłości. Ale nie jest tu zimno, to nie jest muzeum, wręcz przeciwnie wraca się do czasów najświetniejszych Koszalina. Smaki zróżnicowane, oscylujące jednak wokół kuchni staropolskiej, z lekkim twistem. Był dzień golonki więc pożądliwie patrząc jak inni pałaszują nie pamiętając o etykiecie, również się skusiliśmy. Cena 39 złotych za pełne danie, na dwie osoby w sam raz. Golonka doskonale upieczona, skórka chrupka, mięsko lekko odchodzi od kości, rozpływa się w ustach --- orgiastyczne przeżycie. Następnego dnia były żeberka i sałatka z karkówką, zjedliśmy każdą z zup, mój faworyt to flaczki z boczniaków: cóż za ujmujące i satysfakcjonujące przeżycie. Nie wiem dlaczego w moim rodzinnym mieście Gdańsku tak nie potrafią, straciłam już nawet nadzieję na odkrycia tak zaskakujące jak Minibrowar Kowal, a tu proszę, wystarczy wyjechać kawałeczek z wielkiego miasta i już można zjeść solidnie i w przystępnych cenach i co równie ważne, być obsłużonym po królewsku, ponieważ przy tym wszystkim, nawet w tych restauracjach, w którym jeszcze można dobrze zjeść często zapomina się, że obsługa wygrywa dane miejsce. Wrócimy tu na schabowe i na wszystko, czego nie zdążyliśmy posmakować. Miejsce godne najwyższych pochwał. Pani Patrycja jest jak dotąd moją faworytką wśród kelnerek, zapewniła bezpretensjonalnay i cudownay atmosferę,...
Read more