Pomimo braku zastrzeżeń do karty czy wystroju, niestety muszę dołączyć do grona klientów mających wątpliwości do jakości obsługi w Vamos. I też jako kolejna już z osób zostawiających tu swoją opinię, będę bardzo precyzyjna w określeniu kelnera, do którego mam największe zarzuty: dosyć charakterystyczny chłopak z wąsem. Niestety rzadko trafiam na Kasię czy Kubę, ale tyle razy, ile miałam przyjemność korzystania z ich opieki nad moim stolikiem, nie miałam żadnych zastrzeżeń. Miło, profesjonalnie, ale też bez przegiętej sztampy. Na luzie, można pogadać, śmiechnąć, ale nigdy nie sprawili, że poczułam się jak intruz. Przy Kelnerze Wąsaczu? Wielokrotnie. Płaszcz – mam ściągnąć w momencie, w którym on sobie tego życzy. Wskazywanie kierunku łazienki – przy tym rzucanie totalnie nie na miejscu komentarzem. Odbieranie zamówienia – stoi bokiem, ja mówię, ale w trakcie sam pyta stolik obok, czy dolać wina, do dwóch stolików dalej krzyczy, czy wszystko okej, więc ja mam powtórzyć, bo nie usłyszał (ciekawe czemu), wieczne patrzenie dookoła siebie, totalne zero skupienia. Byłam świadkiem, jak jeden z klientów w trakcie posiłku chciał domówić sernik, Kelner Wąsacz nie był przekonany do tego pomysłu i uznał, że on wróci później, jak skończą dania, klient powtórzył prośbę, sugerując, że to nic nie szkodzi, są zdecydowani, na co Kelner Wąsacz: „no skoro macie zamiar maczać szparagi w serniku, to w takim razie zaraz przyniosę”. Supermegaśmieszne poczucie humoru, którego nie czuję? Może. Ale z tego co widzę po już dodanych opiniach narzekających na tego samego kelnera, ewidentnie jest nas więcej i może ten żart warto byłoby załagodzić odrobiną profesjonalizmu. Słuchanie jak mówi do nowych klientów, którzy twierdząco odpowiadają na jego pytanie, czy są pierwszy raz w Vamos, że to koncept food sharingu, więc zamawianie po daniu na głowę nie ma sensu, bo to u Was nie działa, serio, męczy. Czy mam coś przeciwko wytłumaczeniu, o co chodzi w takim koncepcie? Oczywiście, że nie, tyle że totalnie olewający ton, postawa, słowa, z jakich korzysta Kelner Wąsacz, są absurdalnie zniechęcające. I mogę się tylko cieszyć, że przy moich pierwszych wizytach w Vamos, kiedy dopiero sprawdzałam i poznawałam to miejsce, choć zaznajomiona już z kuchnią Ady z innych knajp, towarzyszyli mi inni kelnerzy czy kelnerki. Jeśli ktoś jest pierwszy raz i nie ogarnia/nie spotkał się jeszcze z takim konceptem knajpy, to pewnie, wytłumacz, opowiedz, ale tak, żeby człowiek miał ochotę zostać, popróbować i wrócić. Bo co ma nie działać? Jedzenie? To że w karcie niejednokrotnie macie pozycje, które spokojnie można zjeść solo? To że ja mogę mieć ochotę na coś innego, osoba mi towarzysząca może mieć ochotę na coś innego, ale przy tym możemy spędzić razem świetnie czas u Was? To że jak będę miała ochotę sobie wytaplać szparagi w serniku, to tak na dobrą sprawę, nic kelnerowi do tego? I okej, to be fair, rozumiem, czemu ma służyć ta wypowiedź i jaką wskazówkę ma dawać, ale sposób w jaki to przekazuje sprawia, że zatraca się po prostu przyjemność z doświadczania jedzenia. Choć mogę tylko wnioskować, że Was to nie obchodzi, bo knajpa działa, to Wasz zespół, Wasz „luźny” sposób obsługi, jednym siądzie, drugim nie, nie dogodzicie wszystkim. W ogłoszeniach o pracę, nawet z dzisiaj, można wyczuć, że lubicie tworzyć relacje, ale ewidentnie nie chcecie, żeby to co zbudowane między Wami przekładało się na atmosferę na sali. Lepiej dać odczuć klientom, że części z Was kompletnie nie zależy, czy klient wróci czy nie. Zupełnie przecząc tym samym śródziemnomorskiej idei, z którą podobno tak bardzo się identyfikujecie i na której budujecie...
Read moreI couldn't be more sure about rating this restaurant 5 stars. Everything was just wonderful. Starting with the very knowledgeable waiter with the amazing mustache, the experience was delightful. The presentation, simplicity, and focus on the quality of the dishes are trademarks of Ada, a very talented, young, and ambitious head chef of Vamos, whom I had the pleasure of meeting and speaking with at the restaurant.
Another highlight of our visit was another Ada, the Lady Sommelier, who paired my wine perfectly with my expectations, without forcing me to have something that merely matched the dishes, which I always appreciate. The wine list is short, but no worries, they have everything you need, including some hidden bottles, so don't hesitate to ask for wine advice.
The prices for this standard of service, quality of wine, and food are more than reasonable. This place is a 'must-visit' when you...
Read moreWróciłem dzisiaj od nich i mam mieszane uczucia. Pierwsze co powiedział kelner na samym wejściu do restauracji, po dosłownie 3 sekunach po przekroczeniu progu - “Zamknijcie drzwi, bo zimno”. I to nie było tak, że staliśmy w tych drzwiach nie wiadomo ile. Dosłownie kilka sekund były otwarte. Nie ma to jak miłe przywitanie. Potem przepytywanie o rezerwacje, szukanie jej na liście. Kelner znalazł, ufff. Drugi zgrzyt chwilę potem - chciałem powiesić płaszcz. Mają tylko jakieś najtańsze, druciane wieszaki NA KOSZULE. Nie mają wieszaków na okrycia wierzchnie. Więc wyobraźcie sobie, że przychodzicie w płaszczu/kurtce za 10, 20, 50k pln i musicie przez cały pobyt patrzeć, jak się wam jego konstrukcja niszczy na wieszaku na koszule, bo ktoś chciał przyoszczędzić po 20 zł na wieszaku i kupił najtańsze, najcieńsze druciane 😀 Ah ta nasza polska stara bieda. Wnętrze wykończone ekstremalnie po taniości, widać to na każdym kroku. Oświetlenie bardzo jasne i zimne. Sztućce Verlo kupione pewnie z Tomgasta, wybór również jak się domyślam powodowany ceną. Talerze od biedy ujdą. Obsługa przynosi dania bardzo szybko, zanim skończy się jeść poprzednie. Czułem się ponaglany. Atmosfera nijaka. Wąsaty kelner (ten sam co mu było zimno na początku) sfochowany, miał ewidentny problem z dzieckiem siedzącym obok i rzucał w jego kierunku nienawistne spojrzenia, chociaż dziecko było cicho i nie sprawiało jakichkolwiek problemów, a siedziałem 50 cm od niego. Pod koniec obsługa kelnerska zaczęła łapać z nami jakieś lepsze connection, ale na miłość boską - przez 1,5h byli mrukowaci, a dopiero przez ostatnie 30 minut zobaczyłem w tym lokalu ludzi, a nie drętwe roboty od niechcenia przyjmujące zamówienia. Słyszałem, że lokal otworzyła dziewczyna, która wcześniej zajmowała się kuchnią w Filo i Mazi. I spoko. Jedzenie jest fajne, chociaż koncepty są do bólu powtarzalne (ktoś kto wielokrotnie jadł w żonglerce, trzy cztery wine, kropce, filo, mazi - nie będzie niczym zaskoczony). Boczek z jelenia świetny, Jaś z Bottarga tak samo. Wina doskonałe, w szczególności świetny petnat, najciekawszy jaki chyba w życiu piłem. Generalnie po wizycie nasuwa mi się refleksja, że restauracja to nie tylko jedzenie. Jedzenie i wino jest spoko, ale restauracja to jest także experience, a to jest nijakie.
Edit: w odpowiedzi na odpowiedz wlascicielki ;) Nie, nie pomylilo mi sie z fine diningem. Jesli ktos uwaza, ze posiadanie w restauracji wieszaka lepszego niz druciany i niesfochowanej obslugi jest fine diningiem, to nie mam pytan - ale wiele to tlumaczy dlaczego to miejsce jest...
Read more