Nice interior design, plenty of options and very tasty food, but sadly my requests for Asahi (not Sapporo) beer, no green onions and potentially even for gluten-free noodles* seem to have been ignored—even after the person who took our order came back to confirm that I didn’t want green onions.
I thought to inform the staff, but we were in a rush and I didn’t want to waste any food. I’d absolutely return, but I would greatly appreciate it if the kitchen staff would pay a bit more attention to the details of people’s orders.
W ostatnią niedzielę ja i moja przyjaciółka poszliśmy na ramen do wybranego przez nas lokalu. Mieliśmy na niego ogromną ochotę i rozmawialiśmy o tym już od 100 dni. Kiedy weszliśmy, pierwsze wrażenie było pozytywne: przyjemne wnętrze, sympatyczny personel, obfitość flag LGBT - w powietrzu unosił się duch tolerancji. Ze względu na mój nietypowy styl ubioru - tego dnia miałem na sobie spodnie w gwiazdy i bluzę z napisem „fighting for freedom” oraz miniaturową flagą Ukrainy - cenię sobie otwarte i akceptujące miejsca. Niestety, nasza wizyta szybko przekształciła się w rozczarowującą przygodę. Osoby, które przyszły tuż po nas, zostały obsłużone niemal od razu, podczas gdy my zostaliśmy zaniedbani. Pomimo że dostaliśmy karty, nikt nie zajął się naszym zamówieniem. Czekaliśmy i czekaliśmy, aż w końcu zniecierpliwieni złożyliśmy zamówienie osobiście. Wybraliśmy dwa rameny i warzywa w tempurze. Warzywa dotarły do nas pierwsze, a nasze rameny pojawiły się później - długo po tym, jak stolik, który przyszedł po nas, opuścił lokal. Co do smaku, dania były całkiem dobre, lecz bez zachwytu. Porcje były jednak obfite i sycące. Łazienka w lokalu była czysta, co zasługuje na pochwałę.
Podsumowując, nasza wizyta w tym miejscu pozostawiła nas z uczuciem przykrości i zawodu. Mimo deklarowanej tolerancji i otwartości, czuliśmy się niekomfortowo i niechciani. To smutne, że w miejscu, które powinno być synonimem akceptacji, doświadczyliśmy takiej sytuacji. Nasza przygoda z ramenem w tym lokalu nie spełniła oczekiwań, a nasze entuzjastyczne nastawienie szybko przerodziło się w...
Read moreByłam stałym bywalcem w tej knajpie, niestety wszystko się zmieniło na minus dzisiaj kiedy przyszłam po pół roku spróbować ulubionego ramenu. Kimchi w malutkiej sosjerce za 12 zł to żart i to kompletnie nieśmieszny. Za cztery kawałeczki kapusty 1x1 cm nikt nie powinien płacić kilkunastu złotych, nawet biorąc pod uwagę ceny w centrum. Ramen grzybowy, w opisie gesty, niegdyś faktycznie taki był, dziś to zwykły rosół bez posmaku grzybowego, kilka shitake i garstka makaronu, w środku panierowane mięso sojowe którego przez twardą spaloną, przypuszczam ze odgrzewana setki razy w piekarniku panierke, nie dało się ugryźć. Ramen serowy w rzeczywistości przestał smakować serem, był co prawda kremowy w konsystencji, ale w smaku to śmietanka i nuta sztucznego sera. Kelnerki śmiały sie z koleżaneczkami w stoliku obok, nie robiąc absolutnie nic, opowiadając sobie historyjki z życia, bardzo brzydko to wygląda dla klienta, tak jak pan kucharz siedzący na wyjebce za bar na telefonie i krzycząc na całą salę ze „jesteście syfiarzami, nie wchodzicie mi już tu”, naprawdę bardzo zachęcająco było słyszeć ze pracownicy nie utrzymują czystości w miejscu, gdzie mamy zaraz zjeść. Cena 120 zł jak za dwa beznadziejne rameny, nie zgadzające sie z opisem, kimchi wersję mini i gazowany napój to na pewno nie jest adekwatna cena. Kiedyś bywałam regularnie, dziś już na pewno nie wrócę, chyba że do punktu Vegan AF w Krakowie, który nadal utrzymuje swój poziom. (Da...
Read more