Przyjechałam z Warszawy do przyjaciół i specjalnie do tego lokalu, wiedziona entuzjastyczną reklamą z FB. Było sobotnie popołudnie, weszłyśmy z koleżanką w paskudną, listopadową pogodę, już od progu słysząc "rezerwacja, czy bez?" Nie robiłam rezerwacji. Udlyszalam, ze na stolik teraz nie ma szans no moze za 15-20 minut.Powiedziałam, że poczekam, nie chcąc wyprawiać się tu na darmo. Stanęłam z boku przy barze, przytrzymując się jedną ręką blatu (mam widoczną niepełnosprawność). W lokalu były wolne stoliki i krzesła, zapewniono mnie jednak, że są zarezerwowane i zaraz będą zajęte. Krzesła, bym sobie gdzieś na ten kwadrans usiadła, nikt mi nie zaproponował. Po ok. 5 min kelnerka z grzywką i tatuażami na rękach "przypomniała" mi, że miejsca nie ma i w najbliższym czasie nie będzie. Wyraźnie odczuwam, że jej przeszkadzam. Po kilku kolejnych minutach znów po raz kolejny opryskliwie to powtórzyła + że bez sensu bym tu stała. Na pytanie, gdzie w takim razie mogę stać, usłyszałam "przy drzwiach się czeka, tutaj jest wydawka". Drzwi są duże, otwierają się do środka, tam nie miałam się czego przytrzymac, mogłabym co najwyżej tymi drzwiami dostać. Wyszłyśmy z koleżanką smutne i rozczarowane z poczuciem, że jesteśmy tu intruzami. Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek spotkała się z takim traktowaniem gości w żadnym lokalu. Kelnerka - arogancką i obcesowa najchętniej wysłałby mnie na oczekiwanie na stolik na listopadowy deszcz. Reklama na Łodzi Zwanej Pożądaniem najwyraźniej mocno komuś tu uderzyła do głowy. Bardzo chciałam spróbować tiramisu, ale z pewnością tu już nie wrócę. A bywam w Łodzi często.
PS. do odpowiedzi na moją opinię właściciela, jeśli klient został potraktowany w sposób obcesowy i poczul się źle po wizycie w lokalu to się go przeprasza i owymi odczuciami nie dyskutuje. O żadnym numerze telefonu nie było mowy, zresztą nie to chodziło. Można zwrócić uwagę i ją zwrócić. Grzecznie, albo impertynencko, tak że ma się ochotę już tylko wyjść. Jeśli właściciel odpowiada w taki sposób, już nie dziwię się kelnerce. Zdanie o tym że blokowałam wydawanie dań stojąc w roku przy ścianie i barze pozostawię bez komentarza... Koleżanką po wyjściu była równie rozczarowana, jeśli już Państwo są tak bardzo ciekawi jej opinii. Nie będę życzyć większej życzliwości i empatii dla klientów, bo raczej niewiele Państwo z tej sytuacji zrozumieli....
Read moreCzłowieku, jeżeli zwabiony oceną 4,7/5 przyszedłeś zjeść prawdziwą, pyszną, włoską pinse, radzę Ci: bierz nogi za pas i uciekaj póki możesz!
Głodni i zmarznięci uznaliśmy, że pizza będzie najbezpieczniejszym wyborem.
Okazaliśmy się jednak na tyle wygłodniali, że mózg postanowił zignorować wszystkie “red flagi “, które dostrzegliśmy od razy po wejściu do lokalu: brak zapachu jedzenia, brak pieca, ekspres marki “Costa” (czyżby dla lepszego włoskiego klimatu?), menu z “prawdziwym włoskim tiramisu” rozbudowane do absurdalnych 100 pozycji, a także niepokojąca, pasywno-agresywna Widniejąca na ścianie informacja dla klientów “Parę słów na początek…”. Zamiast wycofać się w odpowiednim momencie, jak najszybciej złożyliśmy zamówienie, by czym prędzej napełnić nasze puste żołądki.
Gdy po złożeniu zamówienia zaczęliśmy rozglądać się po lokalu wszystko zaczęło układać się w jedną spójną i dość niepokojącą całość. Dotarło do nas (na szczęście już w towarzystwie karafki wina), że zamiast prawdziwej, włoskiej pinsy zostaniemy uraczeni półproduktami odgrzanymi w piecyku rodem z “Żabki” (wyposażonym nawet w okienko przez które mogliśmy obserwować jak wypieka się nasz posiłek).
Gwoździem do trumny okazał się być dźwięk i widok Pani pinsa-masterki rozdzierającej gotowe opakowanie spodu do pinsy rodem z biedronkowej półki. Bez skrępowania, bez próby ukrycia tego faktu - wszystko elegancko na widoku.
Nieco (choć może nawet niezwykle) pretensjonalna informacja dla klientów dostępna na ścianie miałaby szansę obronić się tylko i wyłącznie w towarzystwie bezbłędnie przygotowanych dań kuchni włoskiej.
Sama “pinsa” na szczęście okazała się zjadliwa, obeszło się bez rewolucji żołądkowych, ale hej, tyle kasy za “pinse” rodem z supermarketu?
Gwiazdki za wino, które było smaczne i okazało się wręcz niezbędne do przeżycia tej karykaturalnej i nieprawdopodobnej sytuacji. Pozwoliło nam również opuścić lokal ze łzami śmiechu, zamiast goryczy w oczach. Pani kelnerce nie było jednak tak do śmiechu, kiedy po zapytaniu o opinię wyglądała na nieprzygotowana na usłyszenie tej szczerej.
Brawo za pomysłowość! Po wyjściu byliśmy w szoku, że w XXI wieku można tak spektakularnie robić klientów w bambuko.
Dziękujemy Wam “Przyjemność - Tiramisù&Vino” za tę...
Read morePrzyjemność ?... Hmm Kiedy lokal się otworzył rzeczywiście odwiedzić ten lokal to była czysta przyjemność. Wracałem tam wraz ze swoją partnerką i były to powroty pełne smacznych i przyjemnych chwil. Tiramisu było bardzo dobre i choć różniło się tylko wykończeniem i dodatkami to sama baza była świetna , jakościowa ! Tak było przez pewien czas. Dzisiaj kiedy znów odwiedziliśmy ten lokal, chcąc przeżyć ten sam smaczny i przyjemny powrót , to niestety i z bólem serca , ale powrót nie należał do przyjemnych. Miejsce , które ma w nazwie "Tiramisu" i z tego tiramisu słyneło , tak teraz to tiramisu się po prostu popsuło. Sama baza ciasta nie jest już tym czym była , a i ciężko doszukać się tego z czego tiramisu słynie i jest jego znakiem rozpoznawczym. Jeśli chodzi o dodatki pistacjowe to tu niestety też słabo. Zwykła polewa rozcienczona , która fakt wyczuwalny jest smak pistacji , ale jakościowo słabo i jest mało intensywna. To wraz z połączeniem słabej bazy , stworzyło bardzo rozczarowujący i słaby smak. Jedyny plus to krem lotus - bardzo dobry , ale to jest gotowy produkt , który można kupić , sam mam w domu , więc nie dało się tego zepsuć. Samo ciasto w sobie nie jest na tym poziomie na , którym było i do jakiego poziomu lokal przyzwyczaił. Często polecaliśmy znajomym to miejsce, od dziś już nie będziemy polecać. Pełne rozczarowanie , a bardzo duża szkoda , bo miejsce było super. Obsługa rzetelna , miła i służąca pomocą. Tu chociaż nie ma do czego się...
Read more