Byłam w piątek potańczyć z koleżankami w SAPRie. Obsługa fatalna. Wydaje się, ze barman stoi za barem za karę. Z racji, że ja zaprosiłam moje koleżanki na miasto, to postawiłąm im drinki (ja zapraszam, ja stawiam). Stoję przy barze, barman nalewa drinki, przychodzi do płacenia, płacę kartą podpiętą w telefon, barman patrzy na terminal i mówi: "OK, dzięki"; zabieram drinki, odchodzę od baru. Koniec historii myślicie? Nic bardziej mylnego. Przeciskam się przez dziki tłum skupiony gdzieś w przejściu, próbując nie rozlać drinków dla moich koleżanek. Ja sama jestem osobą niepijącą, ale wzięłam kupno alkoholu na siebie, bo to ja zapraszałam z pewnej okazji. Byłam trzeźwa jak łza. Dochodzę gdzieś do tego wielkiego stolika, zaczynamy się z koleżankami bawić, muzyka gra całkiem OK. Po czym ktoś stuka mnie w ramię. To barman. Ten niski, z lokowanym włosem, co mnie przed chwilą obsługiwał. Niemało zdenerwowany mówi do mnie: 'MOżE MASZ ZAMIAR ZAPŁACIĆ ZA DRINKI?' Ja zdziwiona, przypominam sobie sytuację srzed kilku sekund, że przecież zapłaciłam. Mówię barmanowi: "przecież zapłaciłam". On pokazuje mi terminal z wbitą ceną. Ja mu w odpowiedzi pokazuję ne telefonie potwierdzenie z karty. Patrzy i mówi: "Dobra, sorry". Przepraszam bardzo, ale co to było?? Rozumiem, że czasem zdarzają się różne rzeczy i czasem płatność może nie przejść, może być zamieszanie i różnie może być, ale potraktować mnie jak złodzieja, który z premedytacją nie zapłacił za drinki przy barze? Serio? "Może masz zamiar zapłacić"?? Naprawdę?? Nigdy, przenigdy nic nikomu nie ukradłam i nikogo nie oszukałam, a tutaj poczułam się jak złodziejka... Można było załatwić tę sytuację inaczej i powiedzieć: "Wiesz co, wydaje mi się, że płatność nei przeszła, możesz sprawdzić ze swojej strony?" Cokolwiek milszego i nie traktującego mnie z góry jak złodzieja, który przyszedł się nachlać do klubu za darmo. Sytuacja ta zepsuła mi to cały wieczór. Miał być to wieczór oblewania sukcesu, a był wieczór pod znakiem tej niemiłej sytuacji. Człowiek, niemało zdenerwowany oskarżył mnie o coś czego w ogóle nie zrobiłam. Poza tym sam powiedział przy barze, że jest OK, patrząc na terminal. W ogóle tego nei rozumiem. A może to jakaś tam tendencja? Że może jak zamawiam alkohol, oznacza to, ze jestem pijana i nie wiem co robię? I można bez ogródek wymusić na mnie dwie płatności? Nie mam pojęcia co to była za sytuacja. Podejście do klienta okropne! Być może jest też tak, ze właściciel danego lokalu nie nauczył się niczego z czasów Zanzibaru w Chorzowie i bierze wszystkich za bar z ulicy, jak leci, bez umów i wymaganych badań, ogłady i niezbędnego przeszkolenia... Poza tym tłum, ścisk, ludzie rozpychają się łokciami, preciskają się, za dużo ludzi, nie ma czym oddychać, a wstęp oczywiście płatny. Z CAŁEGO SERCA NIE POLECAM TEGO MIEJSCA! No, chyba, że lubicie czuć się jak złodzieje lub zbędny balast, który przyszedł do baru utrudniać pracę barmanom, to wtedy tak...
W odpowiedzi na odpowiedź właściciela lokalu:
Nie generalizuję obsługi, specjalnie napisałam, który barman mnie tak potraktował. Możecie w końcu wyciągnąć wnioski z opinii innych ludzi, że obsługa niemiła i ochroniarze niemili, zamiast upierać się, że to wina tłumu. Poza tym wychwytuję pewną niespójność: najpierw piszecie, że był "ruch na barze", a potem, że "ludzi wcale nie było tak dużo". To byli ludzie, czy ich nie było? Jak jest tyle ludzi, że nie wyrabiacie z płatnościami, to wpuszczajcie tych ludzi mniej do klubu! Poza tym nie chodzi mi o zaistniałą sytuację, bo jak napisałam, każdemu może się przydarzyć pomyłka - zarówno barmanowi jak i mnie, jesteśmy tylko ludźmi. Ale chodzi mi o sposób odzywania się do mnie - "czy masz zamiar w końcu zapłacić za swoje drinki?" - stawiające mnie w roli podejrzanej i kogoś, kto z premedytacją zawinął się z baru bez płatności. Kto się tak odzywa do drugiego człowieka? W szczególności w pracy? Jak obsługa nie wyrabia, to albo wpuszczajcie mniej osób, albo zatrudnijcie więcej...
Read moreByłyśmy w klubie od 20:00, mając wcześniej zarezerwowany stolik. Około 22:00 w lokalu zabrakło prądu – przez ponad godzinę czekałyśmy bez żadnej informacji ze strony obsługi. Co gorsza, mimo całkowitego braku warunków do zabawy, klub nadal wpuszczał gości i pobierał opłaty przy wejściu. Wiem, że osoby te nie były informowane o awarii, ponieważ rozmawiałyśmy bezpośrednio z ludźmi, którzy zapłacili za wejście, nie mając pojęcia, że w środku nie ma prądu.
Po pewnym czasie wyszłyśmy się przewietrzyć – w środku było duszno (brak prądu = brak klimatyzacji), ciemno i bez muzyki. Przy próbie powrotu nie wpuszczono nas, po chwilowej dyskusji, że mamy tu rezerwację bramkarz zapytał o hasło. Podałyśmy nazwisko, na które była rezerwacja, zaznaczając, że jesteśmy w klubie od kilku godzin. Mimo to odmówiono nam ponownego wejścia. Jedna z nas, wyraźnie zdenerwowana sytuacją, użyła mocniejszego, potocznego słowa – bez agresji personalnej, jako wyraz frustracji, że klub nie miał prądu przez ponad godzinę, a wychodząc na chwilę na zewnątrz nikt nam nie mówił, że już nas nie wpuszczą mimo rezerwacji.
Reakcja ochrony była jednak zupełnie nieadekwatna – doszło do szarpnięcia jednej z nas. Takie zachowanie jest niedopuszczalne w żadnym lokalu – niezależnie od emocji czy użytego języka, a znane nam wszystkim słowo na k, którego uzyc tu nie mogę - to słowo powszechnie używane w języku potocznym i absolutnie nie może być pretekstem, ani usprawiedliwieniem do jakiejkolwiek formy przemocy. Całości dopełnił fakt, że nikt z obsługi nie przeprosił za zaistniałą sytuację – ani za problemy techniczne, ani za sposób, w jaki zostałyśmy potraktowane. Kompletny brak odpowiedzialności i szacunku do klienta.
Nie polecam tego miejsca nikomu, kto oczekuje uczciwego traktowania i elementarnych standardów zachowania.
W odpowiedzi na wasz komentarz ponieważ nie da się tego zrobić inaczej: Przede wszystkim: prądu zabrakło dokładnie o godzinie 22:23, a nie “chwilę przed 23”, jak Państwo sugerują. Nasze wyjście nie było spowodowane tym, że nie zamierzałyśmy wracać do lokalu – wyszłyśmy się przewietrzyć, ponieważ w środku było duszno, ciemno i nie działała wentylacja ani muzyka. Goście – również my – musieli używać latarek w telefonach, żeby się poruszać.
Nie padł żaden komunikat o szacowanym czasie przywrócenia prądu, a to podstawowa informacja, której zabrakło. Klub nadal pobierał opłaty, choć sytuacja była oczywista – wiem to, bo rozmawiałyśmy z osobami, które zapłaciły za wejście do ciemnego, nieczynnego lokalu i nikt ich nie informował o awarii.
Wasze tłumaczenie, że „goście widzieli, że jest ciemno”, nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Tak samo jak to, że osoby bez opasek nie mogły wejść – my w klubie byłyśmy od 20:00, stolik rezerwowany był z wyprzedzeniem, a obsługa doskonale nas kojarzyła. Mimo to bramkarz odmówił wejścia.
Jedna z nas – wyraźnie zdenerwowana sytuacją – powiedziała: „Nie mieliście prądu” używając przy tym potocznego, dosadniejszego słowa, ale bez żadnego personalnego ataku. To nie jest powód, by kogokolwiek szarpać, a właśnie do tego doszło.
Zamiast słowa „przepraszam”, z każdej strony słyszałyśmy tylko tłumaczenia i przerzucanie winy. Jeśli dla Państwa brak podstawowej informacji, agresywna reakcja ochrony i brak kultury osobistej to akceptowalny standard, to rzeczywiście – nie ma sensu dalej dyskutować.
Ludzie czytający tę opinię sami zdecydują, czy chcą spędzać czas w miejscu, które nie szanuje...
Read moreMoje dotychczasowe doświadczenia z Sarpem były naprawdę pozytywne, kelnerzy niesamowicie uprzejmi, pomocni, widać było, że starają się o klienta, jedzenie smaczne. Ale pozytywna opinia dotyczy tylko wizyt w dni robocze. W sobotę niestety zderzyłam się z rozczarowaniem. Po przyjściu do lokalu poszukiwałam miejsca dla dwóch osób. Z racji odbywającej się transmisji meczu postanowiliśmy poszukać miejsca przy barze aby na spokojnie móc złożyć zamówienie. Uprzejmie zapytaliśmy pracownika, który siedział za barem w skrajnym lewym boku czy jest możliwość zorganizowania jednego siedzenia, ponieważ było tylko jedno dostępne przy barze. Postawa pracownika nie zachwyciła, odpowiedź można zinterpretować w następujący sposób: " nie ma, nie da się, nic z tym nie zrobię, nie interesuje mnie to, ponieważ oglądam mecz i najlepiej jakbyście mi nie przeszkadzali". Zero umiejętnego podejścia do klienta, bo zorganizowanie jednego siedzenia nie wymaga nadzwyczajnych umiejętności - wystarczą tylko chęci. W drodze do wyjścia z lokalu zauważyliśmy 4 dostępne hokery przy drzwiach, ale wystarczyło tylko przerwać na chwilę oglądanie meczu i rozejrzeć się po lokalu. Jeżeli pracownik jest zadowolony tylko ze stabilnego obłożenia lokalu i nie zależy jemu na dodatkowych klientach to tylko świadczy o tym, że nie jest właścicielem i nie orientuje się w standardach obsługi klienta. Ostatnie doświadczenie niestety pozostawiło w moim odczuciu pewny niesmak i patrząc na sporą ilość ciekawych miejsc w Katowicach - jak i w okolicach - nie wrócę do Sarpa. Dodam tylko, że wystarczyło przejść 150 m i zostaliśmy miło obsłużeni w innym lokalu, co również zostało docenione satysfakcjonującym napiwkiem.
Edit: Miałam już nie wrócić, ale jednak wróciłam. Tym razem weekendowe wrażenia były naprawdę bardzo pozytywne! Zatem sprawiedliwie muszę...
Read more