To nie był mój pierwszy wybór, ale gdy dwie inne restauracje na lubelskiej starówce w środę o godz. 20-stej odprawiły mnie z kwitkiem, chcąc nie chcąc wkroczyłem do Peliczki. Panie pobłogosław tę chwilę albowiem nic lepszego mnie spotkać nie mogło. Przywitano mnie z otwartymi ramionami i po umożliwieniu wyboru najdogodniejszego dla mnie miejsca, w pierwszej kolejności zaproponowano darmowy poczęstunek - wypiekany na miejscu chleb z masełkiem ziołowym i pysznym pasztetem, również swojego wyrobu. Podczas poczęstunku miałem możliwość wreszcie się trochę rozejrzeć i nacieszyć również inne zmysły: wzrok - Perliczka może się pochwalić bardzo gustownym wystrojem; i słuch- przez całą moją wizytę z głośników płynął miły dla mojego ucha klasyczny jazz. Z menu wybrałem zupę rakową (to moje pierwsze doświadczenie) i swojskie pierogi ruskie. Potrawy, we właściwej kolejności i z odpowiednim odstępem, pojawiały się na moim stole szybko i w idealnej do spożycia temperaturze. W zupie rakowej ostatniej kąpieli zażywał raczek, czerwony jak cegła. Jak wspaniale jest mieć całą wiedzę świata w swoim telefonie. To dzięki temu nie skompromitowałem się doszczętnie i prawidłowo zacząłem swój kontakt z raczkiem (po uprzednim obfotografowaniu) od ukręcenia i urwania mu łebka. Bardzo ciekawym doświadczeniem była ta konsumpcja skorupiaka, ale to nie o niego chodziło w tym daniu. Zupa była wspaniała, w smaku to na prawdę coś innego. Pierogi również bardzo dobre, ze skwareczkami i śmietaną, talerz pięknie przyozdobiony gałązkami tymianki. Porcję tych dań bardzo uczciwe; mimo że byłem na prawdę głodny, to ostatniego pieroga dojadałem już trochę na siłę. No nie mogłem nie dokończyć takiego dzieła; obraziłbym wszechświat. Nie wiem czy ktoś czyta tak długie opinie, ale mam nadzieję że tak, bo ważny aspekt zostawiłem na koniec. Pani kelnerka która mnie witała w drzwiach Perliczki która gustownie świadczyła nade mną opiekę przez cały mój pobyt nie mogłaby zostać w tym opisie pominięta. Tak naturalnie uprzejmej i taktownej obsługi nie doświadczyłem już dawno. Tak jak Polska wschodnia słynie z gościnności, tak Pani kelnerka z Perliczki mogłaby być tej gościnności ambasadorem, a Jej pogodne oblicze rozświetliłoby najciemniejszą noc. Ponosi mnie w poetyckie rejony, ale to właśnie zasługa wizyty w Perlicze po której bezpośrednio piszę tę opinię. Jeżeli mnie Perliczka wprawiła w taki błogi nastrój, to jak...
Read morePięknie urządzona i klimatyczna restauracja. Idealne miejsce na niedzielny obiad. Zamówiliśmy serwowane tylko w ten weekend rosół na gęsinie z pierożkami z gęsim mięsem, gęsie roladki z kurkami, pierogi ruskie a na przystawkę pieróg biłgorajski i kiszkę ziemniaczaną. Pieróg polecam wszystkim z całego serca. Był zachwycająco pyszny, delikatny, ale też jednoznacznie pierogowo-biłgorajski. Doskonałe połączenie grzybów i kaszy gryczanej: 11/10. Najlepsze danie, jakie jedliśmy w Perliczce. Kiszka ziemniaczana mnie rozczarowała. Nie dlatego, że była niedobra. Była całkiem całkiem, ale nie taka jak marzyłam. Może to kwestia moich oczekiwań. Jadłam dotychczas kiszki typowo podlaskie. Może to jest ta różnica między lubelską a podlaską, że lubelska jest skromnie przyprawiona i robi się ją z grubiej rozdrobnionych ziemniaków. Nie wiem tego dokładnie, natomiast moje marzenie o kwintesencji ziemniaczanego smaku nie zostało spełnione. Wzbijając się na wyżyny obiektywizmu, mogę napisać, że była poprawna, jadalna, ale nie sięgała poziomowi pozostałych dań do pięt. Rosół z pierożkami wspaniały. A piszę to jako osoba, dla której rosół jest zupą ostatniego wyboru. Świetnie komponował się z idealnymi, delikatnymi pierożkami. Lekko słodkawy, lekko gęsi, bardzo aromatyczny, ale na jednocześnie nie tłusty. Pierogi podane przepięknie. Smakowały wybornie, chociaż jak dla mnie, usmażenie ich na smalcu, trochę je zbrutalizowało zamiast dodać sznytu. Zamówiłam gęsią roladkę, bo Pani kelnerka ją uroczo zarekomendowała, natomiast podtrzymuję swoje zdanie, co do gęsiny, że nie jest moim faworytem wśród mięs. Mężowi natomiast bardzo smakowała. Żeby oddać sprawiedliwość temu daniu, napiszę, że było perfekcyjnie przygotowane: harmonia smaku, balans składników i genialna panierka z bułki tartej i pistacji. Na dodatkowy komplement zasługują kluseczki śląskie, z którymi serwowane jest powyższe danie. Osobno pragnę opisać obsługę restauracji. Bardzo kompetentne, kulturalne kelnerki. Pojawiały się w pobliżu stolików nienachalnie, a jednocześnie zawsze były do dyspozycji. Mieliśmy ogromną przyjemność być obsługiwani przez panią Patrycję. Urocza młoda osoba, posługującą się piękną polszczyzną, bardzo uprzejma i uśmiechnięta. Ogromnie dziękujemy, że towarzyszyła nam Pani w tym wspaniałym...
Read moreGeneralnie tragedii nie było. Jedzenie raczej smaczne, choć mamy kilka "ale". Najpierw troszeczkę mnie zraził wybór stolika, jeśli ktoś składa rezerwację to naprawdę można mu udostępnić stolik, który nie jest wciśnięty w kąt niedaleko baru, gdzie cały czas się ktoś kręcił, kiedy w lokalu były wolne miejsca. Lemoniada porzeczkowa okazała się po prostu sokiem porzeczkowym, nie schłodzonym, bez lodu, czy jakiegokolwiek dodatku, który zrobiłby z tego soku coś co można nazwać lemoniadą. Dekorację na talerzu stanowiła lekko podwiędnięta rukola, a w karcie nie było żadnej wzmianki o tym, że kopytka są dyniowe. Zupa rakowa okazała się być bardziej lekko pikantną zupą pomidorową z kawałkami raka niż potrawą, której głównym bohaterem miał być rak, a perliczka sprawiała wrażenie po prostu połówki przeciętnej w smaku, upieczonej kury (danie za 100zł z kawałkiem pragnę zaznaczyć). Generalnie "specjalności" tego lokalu smakowały bardziej jak dania z końca karty, których nikt nigdy nie zamawia. W dużym skrócie jedzenie choć trochę wyszukane to smakowało bardziej jak dobre jedzenie na stołówce szkolnej niż w restauracji w sercu miasta. Dodatkowo mam mały problem z kolejnością podanych nam dań. Dwie osoby zdecydowały się na zupę i drugie danie, dwie pozostałe tylko na danie. Najpierw posiłek dostały osoby, które zamówiły tylko drugie. Dopiero po pewnym czasie na stole pojawiły się zupy. Wszyscy skończyli jeść, a następnie dostaliśmy dwa ostatnie dania. Zazwyczaj najpierw podaje się zupy, następnie przynosi się resztę dań. Bo efekt był taki, że zamiast wspólnego posiłku, przez większość czasu połowa osób patrzyła jak dwie pozostałe jedzą. Ale po za tym było w porządku. Wystrój ładny,...
Read more